Gdy szli na włam to zabierali brechę, a po robocie zajadali się żulikiem i wsiadali w tramwaj na krańcówce – tacy byli bałuciarze z krwi i kości, czyli mieszkańcy dzielnicy Łodzi: Bałut. Jeszcze w tym roku ma powstać „Bałucki słownik”, który w 100. rocznicę przyłączenia wsi Bałuty do Łodzi, wyjaśni m.in. znaczenie słów: brecha, żulik i krańcówka, ale też przybliży historię prawdziwych bałuciarzy.

Jest co wspominać, jak przekonała się reporterka RMF FM, która rozmawiała z człowiekiem, który wychował się na Bałutach i całe życie spędził w tej części Łodzi. Ci prawdziwi bałuciarze to byli bardzo honorowi ludzie - zaczyna swoją opowieść starszy pan, który przysiadł na ławeczce w Parku Śledzia, żeby odpocząć. Gdy mama pracowała na noc, a miałem starsza siostrę, która miała mnie pilnować, ale jej uciekłem, to mogłem do dwunastej w nocy przy takich starych koniach, takich facetach być i nikt mnie nie ruszył. Mogłem chodzić sobie po Zawiszy, Włady Bytomskiej (ulice w Łodzi - przyp. red.), po Bałuckim Rynku - tam dziecka nikt nie ruszył. Nikt nie ruszył kobiety z mężczyzną, jak wracali - żeby kogoś napaść, okraść albo coś - absolutnie nic. Mieli porachunki między sobą, bo to wiadomo było, że działały różne grupy i mieli tych swoich szefów, ale żeby tak ludziom coś, to nie. Nigdy też nie kradli u siebie (w swojej dzielnicy - przyp. red.). Prawdziwy złodziej nigdy nie kradnie u siebie; idzie gdzieś indziej. Gdy wybierali się na taką robotę, to wtedy zabierali ze sobą brechę. To była taka jakby łopatka z jednej strony, którą się gwoździe wyciągało. Z drugiej strony takli hak zagięty, że mógł wbić i rozszerzyć nawet blachę (żeby włamać się do zamkniętego pomieszczenia). Takie uniwersalne narzędzie to było. A żeby usłyszeć historię bałuckiego herszta, któremu kłaniali się, jak Ojcu Chrzestnemu, kliknij poniżej.

Jeszcze rozszyfrowanie (ba)łódzkich wyrazów: brecha to łom; żulik - ciemna bułka w kształcie wrzeciona z rodzynkami (delikatna, puszysta i pyszna; niestety coraz rzadziej można ją kupić w Łodzi - jak podaje reporterka RMF FM), a krańcówka tramwajowa lub autobusowa - to pętla dla tramwajów czy autobusów. Naturalnie, łodzianie mają jeszcze w zanadrzu słówka: migawka, bigiel, trambambula, śnupa czy mówią, że coś jest: "siajowe". Te określenia na pewno wyjaśni "Bałucki słownik", który stworzą łodzianie w czasie spotkań i warsztatów wraz z fachowcami pod auspicjami Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. Warsztaty odbywać się będą w maju, czerwcu, lipcu i sierpniu, a będą poprzedzone wykładami o Bałutach. Uczestnicy warsztatów dostaną opracowane i przygotowane wcześniej plany Bałut z zaznaczonymi obszarami, które mają zobaczyć oraz wskazówki, na co mają zwrócić wyjątkową uwagę. Łodzianie będą też fotografować wybrane miejsca i w ten sposób stworzą ilustracje do słownika.