Działalność agenta kontrwywiadu FBI Roberta Hanssena na rzecz Związku Radzieckiego rozpoczęła się co najmniej sześć lat wcześniej niż do tej pory przypuszczano - nowe fakty wyszły na jaw w czasie przesłuchania żony Roberta, Bonnie Hanssen.

Jeden z najpoważniejszych kryzysów w stosunkach rosyjsko - amerykańskich wywołała w tym roku sprawa agenta kontrwywiadu FBI Roberta Hanssena, który okazał się rosyjskim szpiegiem. Waszyngton po aresztowaniu agenta w lutym tego roku wydalił kilkudziesięciu rosyjskich dyplomatów. Tymczasem ostatnio wychodzą na jaw coraz bardziej sensacyjne szczegóły. Już w 1979 roku jego żona Bonnie nabrała na ten temat podejrzeń. Hanssen wyjaśnił jej jednak, że podjął współpracę z Rosjanami, by ich oszukać. Obiecał, że to się nie powtórzy a pieniądze, które od nich otrzymał, 20 tysięcy dolarów, przekaże na cele charytatywne. Wtedy także zwierzył się ze swej działalności katolickiemu księdzu, który miał go początkowo nakłaniać, by się do wszystkiego oficjalnie przyznał. Podczas przesłuchań przez FBI pani Hanssen oświadczyła, że nie miała pojęcia, iż po tym incydencie mąż wrócił do działalności na rzecz Rosjan. FBI nie zamierza przesłuchiwać wspomnianego księdza, który jest zobowiązany zachować tajemnicę. Przyznał tylko, że znał Hanssena w 1980 roku. Na razie nie ma potwierdzenia, że Hanssen rzeczywiście wpłacił jakieś pieniądze na wspomniany fundusz charytatywny. Ostatnio poinformowano też, że Hanssen zastanawia się nad ugodą z wymiarem sprawiedliwości - w zamian za pełne zeznania mógłby wtedy uniknąć kary śmierci.

foto EPA

00:05