Żołnierze, którzy przez blisko 2 tygodnie pilnowali miejsca katastrofy samolotu CASA, są pod opieką psychologów – dowiedział się RMF FM. Z pomocy specjalistów korzystają też wojskowi, którzy usuwali rozbitą maszynę.

Z naszych informacji wynika, że psycholog rozmawiał już z kilkudziesięcioma osobami. To nie tylko młodzi żołnierze. Także Ci z długim stażem w armii. Wszyscy byli na miejscu tragedii przez wiele godzin. Uczestniczyli przy zbieraniu ciał i pobieraniu próbek DNA. Nasze informacje dotyczące opieki psychologicznej potwierdza wojsko.

Psycholog zamierza porozmawiać ze wszystkimi, którzy byli na miejscu katastrofy.

Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, niektórzy żołnierze będą

musieli po tak dramatycznych przeżyciach skorzystać ze zwolnień lekarskich.

Miejsce katastrofy to plac o wymiarach 50 na 50 metrów, 25 arów zdartej wierzchniej warstwy ziemi i wypalonych drzew. Nie przypomina innych miejsc katastrof lotniczych, jak w podwarszawskich Kabatach, gdzie 9 maja 1987 roku rozbił się pasażerski IŁ-62M. Spadająca maszyna skosiła tam setki drzew, hektar lasu został wypalony.W Mirosławcu tych śladów nie ma. Wszystko wygląda tak, jakby maszyna nagle runęła na ziemię i stanęła w płomieniach. Na miejscu coraz częściej mówi się, że samolot np. na skutek małej prędkości, czy też oblodzenia stracił siłę nośną i po prostu spadł.