Dzień naszego przystąpienia do Unii Europejskiej coraz bliżej, ale kłopotów z tym związanych nie ubywa. Dla szefów dużych firm poważnym wyzwaniem będzie uzyskanie tak zwanego "zintegrowanego pozwolenia", czyli dokumentu zaświadczającego, że firma korzysta z najnowocześniejszych technologii, przyjaznych środowisku naturalnemu.

W Unii są one wymagane od 1996 roku. Podobny obowiązek na naszych przedsiębiorców nałożyła ustawa z kwietnia 2001 roku.O „zintegrowane pozwolenie” muszą się starać wszystkie firmy, których produkcja przekracza limit określony w ustawie. Dotyczy to zarówno hut i elektrowni, jaki i dużych ferm hodowlanych czy zakładów przetwórczych.

Prof. Jerzy Zwoździak z Zakładu Ekologistyki i Ochrony Atmosfery Politechniki Wrocławskiej mówi, że odpowiedni wniosek trzeba złożyć do końca tego roku. Natomiast nowopowstające firmy w ogóle nie zaczną działalności bez takiego dokumentu.

Uzyskanie Zintegrowania i Kontroli Zanieczyszczeń – bo tak brzmi pełna nazwa certyfikatu – oznacza, że firma jest przyjazna środowisku i w pełni kontroluje wszystko, co dzieje się w czasie produkcji. Kto nie uzyska pozwolenia, nie będzie miał szans uzyskać nawet najlepszego produktu na rynku Zjednoczonej Europy. Wchodzę z towarem dobrej jakości do UE i nie ma tego zintegrowanego, to tam mówią: hola!, jeżeli będziesz miał „zintegrowane pozwolenie”, to wejdziesz, jeżeli nie, to nie będziesz na naszym rynku. - mówi profesor.

Słowem, kto nie ma certyfikatu, nie będzie mógł działać w UE. Kłopot w tym, że wielu szefów polskich firm w ogóle nie wie o konieczności posiadania „zintegrowanego pozwolenia”, a i nasza administracja nie jest na nie najlepiej przygotowana.

FOTO: Archiwum RMF

05:15