Co najmniej 270 osób zginęło, a 90 zostało rannych w zamachu, do którego doszło w meczecie nieopodal egipskiego miasta Al-Arisz, na północy półwyspu Synaj - informuje agencja dpa, powołując się na źródła w służbach bezpieczeństwa. Napastnicy zdetonowali w świątyni bombę i otworzyli ogień do wiernych. Atakowali też karetki pogotowia, które przyjechały na miejsce.

To najkrwawszy zamach w historii Egiptu. Ostatni oficjalny bilans, podawany przez prokuraturę generalną i media państwowe, mówił o 235 ofiarach śmiertelnych i 109 rannych. 

Dotychczas za najbardziej brutalny zamach uważano atak bombowy z 31 października 2015 roku, do którego przyznał się egipski odłam Państwa Islamskiego (IS). 224 pasażerów i członków załogi zginęło, gdy rosyjski samolot linii czarterowych lecący do Petersburga rozbił się 23 minuty po wylocie z Szarm el-Szejk z powodu eksplozji pozostawionej na pokładzie bomby o wadze 1,5 kg.

W piątek zamachowcy posłużyli się improwizowanymi ładunkami wybuchowymi, by zaatakować meczet w Bir al-Abd, ok. 40 km na zachód od Al-Arisz, stolicy prowincji Synaj Północny. Według świadków modliło się tam ok. 300 osób.

Napastnicy umieścili ładunki wokół budynku i zdetonowali je, gdy wierni opuszczali świątynię po piątkowej modlitwie. Następnie otworzyli ogień i strzelali do każdego, kto usiłował uciec - informuje EFE, powołując się na źródła w służbach bezpieczeństwa.

Z kolei agencja AFP powołując się na świadków donosi, że napastnicy otoczyli meczet samochodami terenowymi i podłożyli bombę przed budynkiem. Gdy eksplodowała, zaczęli strzelać do uciekających i spanikowanych wiernych oraz podpalali ich samochody, by blokować drogi prowadzące do meczetu.

Napastnicy atakowali też pierwsze ambulanse, które dotarły na miejsce tragedii.

Atak był wymierzony w meczet, do którego uczęszczają wyznawcy sufizmu, czyli muzułmańskiego mistycyzmu. Już wcześniej byli oni prześladowani przez islamistycznych bojowników w regionie, w tym przez lokalny odłam IS. Dżihadyści uważają wyznawców sufizmu za heretyków.

W ub. roku IS ścięło czołowego przedstawiciela tego odłamu islamu, ślepego szejka Sulejmana Abu Heraza, oskarżając go o uprawianie magii i umieściło w internecie zdjęcia z egzekucji.

Choć na razie do ataku nie przyznała się żadna organizacja terrorystyczna, wydaje się, że był to kolejny zamach lokalnej organizacji Prowincja Synaj, lojalnej wobec IS. Arabska nazwa Prowincji Synaj brzmi Wilajat Sinai. Grupa ta wzięła na siebie odpowiedzialność za najkrwawsze zamachy w regionie z ostatnich lat.

Po zamachu armia atakuje górskie kryjówki bojowników

Po zamachu egipskie siły powietrzne dokonały nalotów na północy półwyspu Synaj. Celem ataków były górskie tereny wokół miasta Bir al-Abd, na których najpewniej ukrywają się bojownicy.

Prezydent Egiptu Abd el-Fatah es-Sisi obiecał, że rząd z "brutalną siłą" odpowie na zamach na meczet w Bir al-Abd koło miasta Al-Arisz na północy półwyspu Synaj. 

Gorsza sytuacja po zamachu stanu z 2013 roku

Sytuacja na półwyspie Synaj pogorszyła się po zamachu stanu z 2013 roku, podczas którego Abd el-Fatah es-Sisi, ówczesny dowódca sił zbrojonych, a obecny prezydent, obalił wywodzącego się z Bractwa Muzułmańskiego szefa państwa Mohammeda Mursiego.

Konflikt w regionie pochłonął setki ofiar. Dżihadyści atakowali głównie policjantów i żołnierzy, ale zdarzały się też zamachy na lokalne plemiona, które współpracują z siłami bezpieczeństwa i które dżihadyści uważają za zdrajców.

W lutym po serii ataków z Al-Arisz masowo uciekli chrześcijanie. Od grudnia ub.r. ponad 100 chrześcijan, głównie Koptów, zginęło w zamachach na kościoły i inne miejsca na Synaju i w całym kraju.

(m)