Przez 10 lat 59-letni technik budowy maszyn podawał się za profesora nauk medycznych. Mężczyzna prowadził przychodnię lekarską w prywatnym budynku w Zabrzu. Zatrzymała go śląska policja. Za nielegalne wykonywanie zawodu lekarza oraz posługiwanie się fałszywymi dokumentami i pieczątkami grozi kilka lat więzienia.

Mężczyzna podawał się za profesora nauk medycznych i specjalistę m.in.: onkologa, internistę, alergologa, homeopatę i immunologa. Miał sporo pacjentów, którzy płacili mu za "leczenie". W jego kartotece są nazwiska kilkuset osób.

"Leczenie" polegało na długich rozmowach, mających wzbudzić zaufanie pacjentów. Później 59-latek przepisywał im leki, które – jak się okazało - w większości były przeterminowane (niektórym data ważności skończyła się 15 lat temu). „Lekarz” wykonywał też badania USG: „Pokazywał różne miejsca na monitorze, mówiąc, że ten obraz trzeba tu i tu poprawić, coś trzeba zmienić i po prostu podleczyć” - powiedział RMF Jacek Pytel ze śląskiej policji. O prawdziwym leczeniu nie było jednak mowy, tym bardziej, że ultrasonograf dawno powinien trafić na złom.

W czasie przeszukania pomieszczeń "przychodni zdrowia" – prócz kart pacjentów, przeterminowanych leków i aparatu USG – policjanci znaleźli paszporty polskie i niemieckie oraz kilka tysięcy druków recept lekarskich. Wartość zabezpieczonego sprzętu medycznego to prawie 90 tys. zł. Jeszcze dziś mężczyzna stanie przed prokuratorem.

foto Archiwum RMF

07:15