Od kilku tygodni trwa bitwa na torach między PKP Intercity a Przewozami Regionalnymi. Po reformie i przeniesieniu wszystkich połączeń pospiesznych do Intercity spółka nastawiona na zysk zaczyna je likwidować. Przewozy Regionalne uruchamiają w to miejsce swoje składy - Interregio.

Ten ruch wywołał takie oburzenie u szefów Intercity, że oprócz obniżania cen swoich biletów zaprotestowali w specjalnym liście. Zatytułowali go "PKP PR, czyli sen gęsi o byciu łabędziem". Mają w nim za złe ubogiemu krewnemu, że uruchomił tańsze połączenia na liniach dalekobieżnych, stwarzając realną konkurencję dla Intercity. Bo jak inaczej tłumaczyć przejazd z Warszawy do Krakowa, który trwa tylko 20 minut dłużej, a kosztuje o połowę mniej? Owszem, komfort na pewno nie ten sam, bo zdarza się, że w trasę jadą zwykłe składy elektryczne, ale jakoś dziwnym trafem pasażerom to aż ta nie przeszkadza. Pociągi są wypełnione do granic możliwości.

Intercity w swoim liście uważa, że Przewozy Regionalne powinny raczej dowozić pasażerów z podmiejskich miejscowości do centrum aglomeracji. A oni już zadbają o rozwożenie ich między miastami. Problem w tym, że u nas jeśli już uda się dojechać na przykład z Piaseczna do Warszawy w takim ścisku, że trudno oddychać, a dodatkowo wśród żywego drobiu, to później można utknąć na Centralnym na przykład na kilkadziesiąt minut. Bo w PKP nikt nie zastanawia się jak skomunikować połączenia tak, żeby było wygodnie pasażerom. Tam od 40 lat robi się tak, żeby było wygodniej kolejarzom. Proszę pokazać mi inną europejską stolicę, do której z miejscowości oddalonej o kilkanaście kilometrów jedzie się ponad 40 minut? Dzieje się tak, bo inny kolejowy wytwór, znany jako zarządca sieci, czyli PKP Polskie Linie Kolejowe, remontuje te trasy, które akurat przyjdą komuś do głowy, a nie te, które w pierwszej kolejności powinien.

Ale odszedłem trochę od tematu. Wróćmy do konkurencji na torach.

W obronie jednej, wspaniałej kolejowej spółki PKP Intercity stanął sam wiceminister transportu. W liście do marszałków województw - właściciela Przewozów Regionalnych wytknął im konkurowanie z Intercity. Już samo napisanie takiego listu jest kuriozalne, a użyte w nim argumenty powodują rozbawienie u ekspertów, ale niestety pasażerom nie będzie do śmiechu. Intercity bowiem, mimo otrzymywanych dotacji z budżetu państwa na połączenia międzywojewódzkie przejęte od PKP PR, nie jest w stanie na nich zarobić, więc je likwiduje. Od początku września zniknęło z ich rozkładu już kilkanaście połączeń, a w kolejce czekają następne. Czekają też w PKP PR, bo gdy tylko Intercity likwiduje jakiś pociąg, Przewozy Regionalne próbują w to miejsce uruchomić swój skład Interregio. Informują przy tym, że spodobało im się ochrzczenie ich składów jako brzydkie kaczątka, zapewniają też, że tak jak w baśni Andersena, już niedługo mają zamiar zmienić je w łabędzie. Właśnie podpisali umowę na opracowanie zakupu nowych wagonów.

Każda konkurencja jest dobra. Każda. I wszędzie. Dlatego pozwólmy Panie Ministrze, Panie Prezesie konkurować na torach. Pasażerowie na pewno będą mogli podróżować taniej. Na pewno też zniknie część lokalnych połączeń na rubieżach kraju. I tak nikt tam nie remontował torów od dziesiątek lat. W to miejsce pojawi się transport kołowy. Mam już nazwę dla busików. "Szybkie wilki."