Czy język będzie przyczyną upadku belgijskiego rządu? Ością niezgody jest gmina Vilvoorde położona niedaleko Brukseli w regionie flamandzkim.

Francuskojęzyczni mieszkańcy Vilvoorde chcą wybierać do samorządu jedynie polityków francuskojęzycznych. Żądają także, by język Moliera stał się w gminie językiem urzędowym. Z kolei Flamandowie, mówiący po niderlandzku, obawiają się francuskiej dominacji.

Na ulicach Vilvoorde wyczuwa się napięcie, niektórzy nie chcą nawet rozmawiać po francusku. Francuskojęzyczni powinni spróbować mówić po niderlandzku. My będąc w Walonii mówimy po francusku - twierdzą.

Flamandczycy może dogadaliby się z francuskojęzycznymi mieszkańcami Vilvoorde, gdyby nie politycy, którzy podsycają konflikt, chcąc w ten sposób zbić kapitał polityczny.