"Wahadło" - to z pozoru niewinne określenie, dosłownie i w przenośni, spędza dziś sen z powiek kierowców autokarów i pracowników biur podróży. Chodzi o przejazd przez cały kraj, podczas którego w poszczególnych miejscowościach dosiadają się kolejni uczestnicy imprez turystycznych. Dopiero po odwiedzeniu czasem nawet kilkunastu miejsc w kraju autokary wyjeżdżają w długie europejskie trasy.

Ta często wyczerpująca dla kierowców jazda po kraju zwykle nie jest wliczana do czasu podroży. Czy ostatnie wypadki polskich autobusów to głównie efekt przemęczenia kierowców? Wiele na to wskazuje. Co gorsza, nawet częste dziś kontrole autokarów przez policję tuż przed wyjazdem nic nie dają, ponieważ właściciele oszczędzają, nadmiernie wykorzystując kierowców.

Autobus, który rozbił się w Rumunii także wcześniej pokonał długą trasę po Polsce, zbierając dzieci w kolejnych miastach. W każdym z nich byli przedstawiciele biura – zapewniała Krystyna Kubicz z ostatniego polskiego postoju przed regionalnym biurem „Natura Tour” w Krakowie. Często też bywa tak, że rodzice proszą o sprawdzenie autokaru przez policję, i tak się też dzieje w wielu grupach.

Czy czarne seria wypadków spowoduje brak zainteresowania wycieczkami autokarowymi trudno stwierdzić.

foto Archiwum RMF

07:40