Silniejszy wiatr, deszcz, odrobina więcej śniegu i prądu nie ma. Tak jest zawsze we wsi Nowiny pod Lublinem. Miejscowość zasilana jest siecią, która biegnie przez środek lasu. Dosłownie co kilka tygodni są awarie.

W zeszłym roku prądu nie było przez 3 dni. Po ostatnich śnieżycach przez 33 godziny - mówią mieszkańcy wsi. Nawet nie mogę napalić w kominku jak nie ma prądu, bo nie pracuje pompa w płaszczu wodnym - skarży się jedna z mieszkanek. Siedzimy w zimnicy. Nawet herbaty nie możemy zagotować, bo mamy kuchenkę elektryczną. Ciągle są w najlepszym wypadku spadki napięcia. Strach wyjechać na dłużej z domu. Alarm bez prądu działa 24 godziny, a bywa, że prądu nie ma przez dwa dni. Trzeba wszystkiego pilnować i koczować. Sąsiadce spalił się telewizor i lodówka. Ile czasu jeszcze mamy to znosić. Płacimy za prąd.

Okazuje się, że nie musi tak być, bo dosłownie brakuje 300 metrów, żeby podpiąć do linii podziemnej z sąsiedniej wsi Prawiedniki. Tam z prądem nie ma najmniejszego problemu, ponieważ linia biegnie pod ziemią. Do Nowin prąd doprowadzany jest napowietrzną linią. Ponad dwukilometrowy odcinek przebiega przez las. Mamy z tą linią często kłopoty - przyznaje Dorota Szkodziak z zakładu energetycznego w Lublinie. Ta linia była budowana kilkadziesiąt lat temu. Mamy w planach, a w zasadzie już zaczęliśmy projektowanie nowej stacji transformatorowej i linii podziemnej. Po ich wybudowaniu obecna zostanie zlikwidowana i skończą się problemy dla nas i mieszkańców. Na pytanie czy tak odpowieada, ponieważ o to zapytałem zapewnia, że nie. Procedura projektowa i realizajcja trwa zazwyczaj do półtora roku. Postaramy się szybciej. Przepraszam wszystkie osoby, dla których awarie są uciążliwe. Zapewniam, że pracujemy nad sprawą.

Przeprosiny się przydadzą ponieważ nigdy takowych od zakładu energetycznego nie usłyszeli. Szkoda, że dopiero za moim pośrednictwem dowiedzieli się, że planowana jest przebudowa linii. Do tej pory takiej informacji, nikt nie chciał im udostępnić.