Trzy osoby zginęły, a blisko dwa miliony ludzi nie ma prądu - to najnowszy bilans szkód wyrządzonych przez huragan "Isabel" w dwóch tylko amerykańskich stanach - Północnej Karolinie i Wirginii.

Żywioł dotarł do amerykańskiego lądu już wczoraj, uderzając we wschodnie wybrzeże z prędkością wiatru ponad 160 kilometrów na godzinę. Najpierw zaatakował Północną Karolinę i Wirginię, w wyniku czego blisko trzy miliony ludzi zostało pozbawionych energii elektrycznej.

Inne skutki huraganu to odwołane loty, zniszczone drzewa i pozrywane linie energetyczne. Silny wiatr i opady deszczu zmusiły do ewakuacji ponad 300 tysięcy osób. Prezydent George W. Bush ogłosił w Północnej Karolinie i Wirginii stan klęski żywiołowej, w akcji ratowniczej uczestniczy tam Gwardia Narodowa.

Potem huragan nawiedził Waszyngton, który stał się miastem opustoszałym. Oficjalnie nie jest to już huragan, lecz burza tropikalna, ale wiatr i deszcz nie dają wytchnienia. Urzędy federalne są zamknięte, nieczynne są wszystkie trzy lotniska w rejonie stolicy USA. Stołeczne metro zostało zamknięte po raz pierwszy w historii jeszcze przed początkiem ulewy. Szkoły zostały zamienione w schroniska na wypadek ewakuacji mieszkańców.

Jednak jak informuje Narodowe Centrum Huraganowe w Miami, "Isabel", który porusza się w głąb lądu ku północy będzie powoli tracił siły. Nie na tyle jednak, by nie stanowić zagrożenia. Na razie ma on wielkość stanu Kolorado, towarzyszą mu bardzo ulewne deszcze.

09:50