UE wymaga od sanepidu dokładnego sprawdzania, czy jedzenie podawane np. w szkolnych stołówkach albo barach mlecznych ma temperaturę nie niższą niż 70 st. Celsjusza. Jeśli jedzenie będzie zimne, to kucharz zapłaci karę.

O to, by posiłek był gorący na bieżąco dbają pracownicy kuchni; używają do tego specjalnych urządzeń z wmontowanym termostatem. Określa on stałą temperaturę potrawy, którą jest 90 stopni - wyjaśnia Maria Sobolewska, kierowniczka jednego z warszawskim barów mlecznych. To, co nie jest trzymane w bemarach, trzymane jest na palnikach elektrycznych, gdzie jest 100 stopni Celsjusza - dodaje.

Wystarczy położyć termometr na dnie takiego pojemnika, aby przekonać się, czy jedzenie jest ciepłe. A ciepłe być musi, bo dopiero w 70 st. C giną zarazki.

Tak więc lepiej raz wykosztować się na urządzenia do pomiaru, niż potem procesować się z podtrutymi klientami.