Czy Ukraina przyzna się dzisiaj, że to jej rakieta przeciwlotnicza, wystrzelona podczas manewrów na Krymie strąciła pasażerski samolot Tu-154, który spadł przedwczoraj do Morza Czarnego? Jak dotychczas Kijów zdecydowanie zaprzecza, jednak rosyjskie gazety sugerują, że może zmienić zdanie.

Prowadzący śledztwo w sprawie tragedii nie ustalili jeszcze najbardziej prawdopodobnej wersji. Ciągle dla specjalistów kilka wersji jest równoznacznych. Jednak dzisiejsze rosyjskie gazety bardzo dużo miejsca poświęcają ukraińskiej hipotezie. Dziennikarze gazety "Izwiestia" nie tylko przytaczają słowa specjalistów, którzy twierdzą, że rakieta jednego z systemów przeciwlotniczych używanych podczas ćwiczeń na Krymie mogła zestrzelić samolot, ale także sugerują, że już dzisiaj Kijów może się do tego przyznać. "Izwiestia" przypominają, że półtora roku temu w miejscowości Browary w obwodzie Czerniechowskim na północy Ukrainy również podczas manewrów rakieta zboczyła z kursu, trafiła w dom mieszkalny i zabiła trzy osoby. Ukraińska armia przyznała się dopiero po pięciu dniach, gdy odnaleziono fragmenty rakiety. Podobnie może być tym razem, tym bardziej, że potwierdzić tę wersję będzie dość łatwo. Jeśli rakieta rzeczywiście wybuchła w pobliżu to odłamki musiały posiekać kadłub samolotu. Dzisiaj Rosjanie przy pomocy specjalnych urządzeń zaczną przeszukiwanie wody kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią morza w poszukiwaniu fragmentów samolotu. Jednak szanse na znalezienie czarnych skrzynek są niewielkie. Zapewne leżą one na dnie, które w tym miejscu morza znajduje się na głębokości od kilometra do dwóch. Rosja poprosiła o pomoc zachodnich specjalistów z USA, Izraela i kilku innych krajów.

Tymczasem władze izraelskie dają do zrozumienia, że Rosja, mimo oficjalnych zapewnień, wcale nie jest zainteresowana udziałem Izraela w dochodzeniu mającym wyjaśnić okoliczności katastrofy samolotu nad Morzem Czarnym. Dlatego też odroczony został odlot specjalnego samolotu, który miał zawieźć w rejon katastrofy izraelskich ekspertów wojskowych. Prawdopodobnie wskutek sprzeciwu Rosjan i Ukraińców, Izrael nie wyśle więc ekspertów wojskowych, lecz uczestniczyć będzie tylko w identyfikacji zwłok. Jest to tym bardziej dziwne, że większość ekspertów izraelskich podważa wersję jakoby samolot zestrzelony został przez rakietę ziemia-powietrze. Takie pociski wyposażone są w mechanizmy samozniszczeniowe na wypadek gdyby rakieta leciała w nieodpowiednim kierunku - podkreśla były dowódca lotnictwa wojskowego. Tymczasem pojawiła się też nowa okoliczność wskazująca, że zniszczony nad Morzem Czarnym samolot nie miał w ogóle prawa lądować w Izraelu ze względu na zły stan techniczny.

foto Archiwum RMF

09:30