Tranzyt ropy przez Ukrainę na zachód nie jest zagrożony, a rosyjskie groźby mają podtekst polityczny - twierdzi przedstawiciel ukraińskiego koncernu Naftohazu. To reakcja na oświadczenie premiera Władimira Putina, który ostrzegł Unię Europejską, że od nowego roku mogą nastąpić problemy z dostawami ropy dla niektórych jej członków.

Rozmowy z Rosjanami nad corocznym aneksem do umowy o tranzycie rosyjskiej ropy przez Ukrainę wciąż trwają i jeszcze nie udało się osiągnąć porozumienia – przyznał w rozmowie ze mną Walentin Ziemlanski z Naftohazu. Zastrzegł jednak, że i bez tego nowego dokumentu tranzyt może się odbywać jak dotychczas.

Rosjanie argumentując swe groźby, mówią o kolejnej wojnie cenowej z Kijowem. A trzeba pamiętać, że noworoczne konflikty o surowce energetyczne powoli zaczynają przechodzić do tradycji. Teraz jednak ich kontekst jest inny niż w ostatnich latach. 17 stycznia Ukraińcy będą bowiem wybierać prezydenta.