Myszy, robaki, pleśń na ścianach i ....duchy - to nie wizyta w gabinecie strachu. Z takimi problemami musi borykać się na co dzień premier Japonii Yoshiro Mori.

Zastrzeżenia polityka budzi jego oficjalna rezydencja. Żeby nie pozostać gołosłownym, Mori zaprosił do swojego domu grupę dziennikarzy.

"Aż trudno mi uwierzyć, że mieszkają tu ludzie. Jest tu jak w podrzędnym hotelu" - stwierdził szef japońskiego rządu. Moriemu przeszkadzają biegające po pokojach myszy i wszechobecna pleśń. Żona jednego z jego poprzedników zauważyła, że w łazience gnieżdżą się karaluchy. Poza tym - jak twierdzi Mori - w budynku nawet straszy. W latach 30., dwukrotnie doszło tam do zabójstw.

Mori musi mieszkać w "nawiedzonym domu" jeszcze przez dwa lata. W tym czasie zostanie zakończona budowa nowej rezydencji premiera.

13:15