Wykupiony bilet lotniczy wcale nie musi oznaczać pewnej podróży. Boleśnie przekonał się o tym na monachijskim lotnisku Jan Rokita, którego policja musiała wyprowadzić z samolotu w kajdankach po tym, jak wszczął awanturę na pokładzie. Zdaniem dziennikarza RMF FM Tomasza Skorego, były parlamentarzysta niepotrzebnie zlekceważył kilka istotnych zaleceń.

Aby szczęśliwie i bez większych perturbacji odbyć podróż lotniczą, nie wystarczy zakupić bilet. Dobrze jest zastosować się do kilku wskazówek – na przykład nie zanosić płaszcza do innych klas, a tym bardziej do kabiny pilotów. Należy również pamiętać, że jeśli stewardessa rzuca w nas kapeluszem, to znaczy, że zrobiliśmy cos źle. Pod żadnym pozorem nie odrzucamy więc kapelusza z powrotem. I co najbardziej istotne: opuszczamy samolot, gdy nas o to poproszą. Na pomoc obecnych na pokładzie rodaków i tak nie ma co liczyć…

Krótki poradnik trudnej sztuki przetrwania w przestworzach przygotował dla Was Tomasz Skory. Posłuchaj:

Incydent monachijski z małżeństwem Rokitów w roli głównej postawił na nogi również poznańskich reporterów RMF FM. Adam Górczewski i Piotr Świątkowski od rana pytają mieszkańców miasta, jak unikać takich kłopotliwych sytuacji. Posłuchaj relacji:

Być może, gdyby rady naszych dziennikarzy poznał wcześniej Jan Rokita, nie doszłoby we wtorek do kompromitującej awantury na lotnisku w Monachium z polskim politykiem w roli głównej. Małżeństwo Rokitów, wracając z Niemiec, uznało, że ich ubrania mogłyby pognieść się w schowkach klasy ekonomicznej, którą podróżowali. Postanowili więc przełożyć je do klasy biznesowej. Na zmianę nie pozwoliła jednak obsługa samolotu. Awanturę zakończyła interwencja niemieckiej policji. Jan Rokita wraz z żoną spędził noc w monachijskim komisariacie.

Janowi Rokicie w związku z incydentem grozi najwyżej grzywna. Tak twierdzi rzecznik prokuratury w Landshut w Bawarii Markus Bruemmel. Śledczy nie wszczęli jeszcze śledztwa w sprawie awantury. Czekają na sygnał od policji, która skutego kajdankami byłego posła wyprowadziła z samolotu.