Niejaki Peter Winkworth, z Wielkiej Brytanii przy swym domu na farmie, dobudował dodatkowy pokój. Pech chciał, że salon stanął w samym środku historycznego szlaku - ścieżki, która od wieków była zaznaczana na mapach. Zgodnie z prawem, po takich trasach może spacerować każdy, kto ma na to ochotę. Sprawa trafiła do sądu - ale zanim zapadnie rozstrzygnięcie farmer zaproponował turystom tymczasowe rozwiązanie.

Przechodzący przez farmę pana Winkwortha przeskakują teraz przez mały murek, po czym w zabłoconych butach maszerują przez sam środek pokoju. Na początku farmer sugerował turystom dyskretne obejście swego gospodarstwa, ale sześciu z nich domagając się swych praw skierowało sprawę do sądu. W oczekiwaniu na przesłuchania Brytyjczyk, który na co dzień zajmuję się hodowlą koni musi zgodnie z regulaminem zezwolić ludziom na spacer prosto po ścieżce a ponieważ prowadzi przez nowe zabudowania turyści automatycznie stają się nieproszonymi gośćmi. Jak podały brytyjskie media zarówno farmer jak i przechodzący przez jego dom spacerowicze nabrali do siebie zdrowego dystansu. Oprócz śladów na dywanie i niepewnego „dzień dobry” coraz częściej towarzyszy im śmiech i poczucie humoru. Jeśli pan Peter Winkworth wygra sprawę w sądzie ścieżka zboczy nieco z trasy. Jeśli przegra na zawsze straci pokój albo spokój.

10:05