Tragedii w podkonińskiej wsi Wola Podłężna można było uniknąć – dowiedziała się nieoficjalnie reporterka RMF. W trakcie wtorkowej interwencji policji, poważnie ranni zostali trzej funkcjonariusze. Zginął też awanturujący się gospodarz. Sprawę bada prokuratura, a swoje wewnętrzne postępowanie wyjaśniające prowadzi także policja.

Policję zawiadomiła mieszkanka wsi prosząca o interwencję, ponieważ drogą biegał mężczyzna z bronią i awanturował się grożąc swoim dzieciom. Dyżurny komisariatu, wiedząc że chodzi o człowieka z bronią, wysłał na miejsce zwykły, 2-osobowy patrol.

Według zwierzchników postąpił prawidłowo. Każde zdarzenie jest inne. Częstokroć mamy do czynienia ze zdarzeniami fikcyjnymi, które nie mają miejsca. Dwaj policjanci, którzy jadą na miejsce wystarczą, żeby się zorientować co się dzieje i ewentualnie poinformować dyżurnego oraz wezwać posiłki przed podjęciem interwencji - mówi Zbigniew Miękisiak z wielkopolskiej policji.

Tutaj pojawiają się wątpliwości: nie wiadomo, czy policjanci, którzy byli na miejscu powinni poprosić o pomoc, zanim podjęli interwencję. Być może gdyby od razu poprosili o posiłki, nie doszłoby do tragedii – obydwaj zostali postrzeleni. Dopiero funkcjonariusze, którzy przyjechali na pomoc, opanowali sytuację. Jednak postrzelony w pierś mężczyzna zmarł w szpitalu. Dziś jego rodzina twierdzi, że chciał popełnić samobójstwo i nikomu nie zagrażał.

Foto: Archiwum RMF

02:05