W dzielnicy Talpijot w Jerozolimie trwa akcja ratownicza po tragicznej katastrofie budowlanej, w wyniku której zginęło co najmniej 20 osób, a ponad trzysta zostało rannych. W czasie uroczystości weselnych runął strop. Liczba ofiar może być znacznie większa, wciąż bowiem nie udało się dotrzeć do kilkudziesięciu osób, które w momencie katastrofy były w budynku. Stan 16 rannych określany jest jako ciężki.

Do katastrofy doszło na trzecim piętrze budynku, gdzie w sali bankietowej ponad 600 osób bawiło się na weselu. Podłoga zerwała się nagle, pociągając za sobą niższe kondygnacje, aż do podziemnego parkingu. Świadkowie opowiadają, że młoda para zawarła właśnie związek małżeński i tańczyła razem z gośćmi kiedy cały budynek zaczął składać się jak domek z kart. Nowożeńcy przeżyli - pan młody wyszedł już ze szpitala, jego żona jest ciężko ranna.

Pod zwałami gruzu pozostaje nadal od 50 do 100 osób. "Musimy sobie zdać sprawę że mówimy tutaj o sali w której przebywało co najmniej pół tysiąca osób. Zakładamy , że niektórzy z nich byli w stanie uciec. Niektórzy z rannych zostali już ewakuowani. Zakładamy też, że pod gruzami wciąż są ludzie. Potrzeba czasu, abyśmy mogli stwierdzić dokładnie ile osób było na przyjęciu i ile jest nadal uwięzionych." - mówił oficer jerozolimskiej policji. Ranni przewożeni są do szpitali w całym kraju. Wiadomo już, że powodem katastrofy była wada konstrukcyjna. Dom został wybudowany 15 lat temu, niedawno jednak przeprowadzono tam remont. Uczestnicy akcji ratowniczej twierdzą, że pod gruzami nadal są żywi ludzie. Akcję ratowniczą, która potrwa jeszcze kilka dni prowadzi wyspecjalizowana jednostka wojskowa. Ze względów bezpieczeństwa żołnierze odgarniają gruz rękami.

Foto EPA

12:00