Mieszkańcy Torunia borykają się z awariami parkometrów. Funkcjonujące zaledwie od sierpnia urządzenia psują się średnio 120 razy w miesiącu. Miejski Zarząd Dróg w Toruniu wystąpi do producenta o wymianę wadliwych elementów urządzeń. W części z nich kwarcowe zegary okazały się wrażliwe na wilgoć.

Odpowiedzialny za toruńskie parkometry Marian Arendt z Miejskiego Zarządu Dróg rozkłada ręce. - Awarie rzeczywiście nasiliły się wraz ze zmianą pogody - potwierdza.

Problemów jest sporo; najczęstsze to samoczynna zmiana strefy czasowej przez parkomat. Wrzucamy pieniądze, powinniśmy dostać bilet na godzinę, a dostajemy na pół. Automaty wprowadzają też w błąd - często informują, że parkujemy w miejscu, gdzie nie są pobierane opłaty. Z niewiadomych przyczyn przekręca się bowiem "bębenek", na który naklejone są informacje o strefach - zielona o płatnej i biała o bezpłatnej. Normalnie informacja o nie pobieraniu opłat powinna się wyświetlać przed godziną 8.00 i po 18.00, ale zdarza się, że jest tak również w ciągu dnia.

Lista usterek jest długa. Automaty połykają bilon, z kolei część urządzeń z kolorowymi wyświetlaczami LCD, które oprócz parkomatów pełnią również funkcję informatorów miejskich, zawieszają się w weekendy i święta, kiedy kierowcy z nich nie korzystają. Technicy muszą wówczas co rano objeżdżać wszystkie urządzenia by je... zresetować.

Drogowcy pocieszają, że przynajmniej serwis działa bez zarzutu. - Firma nadzorująca funkcjonowanie parkingów usuwa każdą awarię w ciągu pół godziny - zapewnia Arendt. - Tutaj nie możemy mieć żadnych zastrzeżeń.

Producent toruńskich parkomatów, Kolejowe Zakłady Łączności, zaznacza, że w części urządzeń wadliwe, kwarcowe zegary już zostały wymienione. - Trafiła nam się wadliwa partia "kwarców", trudno powiedzieć ile - mówi Piotr Dambecki. - W tych automatach, o których wiemy, że były wadliwe, problem już się nie powinien powtarzać.

Przed parkomatami jednak zima, która może być trudna. - Część jest zasilana z baterii słonecznych. To będzie wielki test - przyznaje Marian Arendt. - Wiem, że w Poznaniu mieli przez długi czas problemy jak były mrozy. Ale z kolei w Brodnicy, po sąsiedzku, zero kłopotów, a też mają talerze słoneczne. Choć ich automaty są akurat ze Szwecji.

Urzędnik przyznaje, że od początku wolał właśnie sprzęt skandynawski. W Toruniu zadecydowała jednak cena. - Eksploatacja bydgoskich parkomatów kosztuje nas ponad 200 tys. złotych mniej, niż gdybyśmy wzięli urządzenia szwedzkie - wylicza. Jeżeli poprawią usterki to będzie dobrze.

- Tak to jest, jak się kupuje tani sprzęt - komentuje jeden z kierowców, którego zagadnąłem na ulicy Piastowskiej. - Jak ma być bezawaryjny to niestety kosztuje.