Co najmniej 35 ofiar śmiertelnych, ponad 160 osób rannych i 150 zaginionych – to tragiczny bilans tornad, które przeszły nad amerykańskimi stanami Alabama, Tennessee i Ohio. Do tej pory raporty potwierdziły pojawienie się ponad 50 tornad. Miasteczka Mossy Grove w Tennessee i Carbon Hill w Alabamie praktycznie przestały istnieć. Prędkość wiatru dochodziła miejscami do 350 km na godzinę.

Tornada niszczą domy; wiele osób nie może się wydostać spod ruin budynków. W samym tylko Mossy Grove w Tennessee 45 osób uznano za zaginione.

W jednej z miejscowości na kilkanaście minut przed atakiem tornado ewakuowano widzów z kina. Sala została zrujnowana - porwane przez żywioł samochody staranowały ściany budynku i wylądowały na rzędach foteli.

Trąby powietrzne i wiejące z szybkością ponad 200 km na godzinę wiatry i grad wielkości piłek do golfa niszczyły domy i przewracały samochody oraz słupy trakcji elektrycznej. Tysiące budynków pozostało bez prądu. Z powodu zerwania linii telefonicznych ekipy ratunkowe komunikują się przy pomocy sieci radiowej. Przewrócone drzewa blokują dostęp do zrujnowanych domów i osiedli.

Jednak to dopiero początek szaleństw pogodowych – ostrzegają meteorolodzy. Kolejne tornada mogą się tworzyć na rozległym obszarze od Mississippi do Południowej Karoliny.

Teraz front atmosferyczny przesuwa się w stronę wschodniego wybrzeża i na tym terenie jeszcze przez wiele godzin obowiązywać będą ostrzeżenia przed możliwością pojawienia się tornad. Jak twierdzą meteorolodzy fala, która doprowadziła w tych dniach do ogromnych zniszczeń jest wynikiem zbiegu czynników pogodowych, które zdarza się raz na 10 lat.

Największy kataklizm tego rodzaju wydarzył się 19 lutego 1884 roku, kiedy w

siedmiu stanach zginęło łącznie ponad 800 ludzi. W dniach 3-4 kwietnia 1974 roku w wyniku huraganów na południu śmierć poniosło 350 osób.

Foto: RMF

06:20