"On ma talent, jest bardzo sprawny fizycznie przy swoim wzroście, ma wiele walorów" - tak Tomasz Tomaszewski mówi w wywiadzie dla RMF FM o nowej nadziei polskiego tenisa. Jerzy Janowicz wrócił dziś do kraju z Paryża. Polak został pokonany dopiero w wielkim finale paryskiej imprezy w hali Bercy przez Hiszpana Davida Ferrera 6:4, 6:3.

Zobacz również:

Patryk Serwański: Proszę powiedzieć, co takiego musi się stać z tenisistą, żeby nagle w ciągu tygodnia odnieść tak spektakularne zwycięstwo nad czołowymi zawodnikami świata?

Tomasz Tomaszewski, ekspert i znawca tenisa: Kariera tenisisty, szczególnie tenisisty obdarzonego talentem, a takim tenisistą jest niewątpliwie Janowicz, często rozwija się w sposób skokowy. To nie jest stały progres, constans, tylko to są nagłe zrywy, takie wielkie susy i on dokonał takiego susa. Rzeczywiście, dwa turnieje w Moskwie, to już zapowiadało coś dobrego, bo on był tam w ćwierćfinale, no i w Paryżu rzeczywiście ten wybuch jego talentu.

Czy tutaj bardziej ten skok był efektem poprawy umiejętności, czy też te poszczególne zwycięstwa już tak budują tą pewność siebie, podnoszą adrenalinę, że o kolejne zwycięstwa jest łatwiej właśnie poprzez te aspekty mentalne?

Do końca tego nie mogę powiedzieć. Pan dotknął rzeczy, jakiejś tajemnicy sportu. To jest wszystko razem, a jednocześnie on się po prostu poczuł pewny swego. Dobrze mu się grało na hali w Paryżu, był w dobrej formie. Wygrał jeden mecz, uwierzył w siebie i potem to wszystko znakomicie się ułożyło.

Czy ten styl, czyli mocny serwis, a zaraz potem jakieś próby skrótów poza siatkę, to połączenie siły z finezją to jest już coś co może mu gwarantować w kolejnym sezonie podobne sukcesy, czy jednak ten styl on musi ciągle rozbudowywać?

Nie zapominajmy, że tym stylem, mówiąc skrótem, siła, dynamika i finezja, czyli coś delikatnego z brutalną siłą, tym stylem on wszystkich zaskoczył. Ośmieszył w pewnym sensie najlepszych tenisistów świata w tych paru meczach, ale tu działał pewien efekt niespodzianki. On ich zaskoczył, więc teraz oczywiście będą wiedzieć czego się spodziewać i najtęższe głowy tenisowe, najlepsi coachowie przygotują jakąś odpowiedź na tą taktykę Janowicza, więc już nie będzie tego efektu niespodzianki, ale rzeczywiście to jest osobowość tenisowa. On ma talent, jest bardzo sprawny fizycznie przy swoim wzroście, ma wiele walorów.

Teraz najbliższe wyzwanie dopiero w styczniu, czyli Australian Open, on tam będzie rozstawiony i właśnie pojawi się ta presja, że Jerzy Janowicz nagle będzie występował z pozycji faworyta, z zawodnikami, którzy będą niżej od niego w rankingu. To będzie dla niego pewna nowość. Jak on tutaj może się odnaleźć? 

Tak, i znowu tu się role odmienią. On nie będzie tym outsiderem, nie będzie, jak w Paryżu, miał nic do stracenia, tylko wyjdzie na kort jako faworyt. To jest chłopak mocny psychicznie, wydaje mi się, z charakterem, zadziorny, więc ja się nie obawiam. Ja się obawiam innej rzeczy. Wydaje mi się, że ten okres teraz to jest szalenie ważny okres i to będzie trudniejsze niż pokonanie Murraya i obronienie meczbola, jak on sobie da radę z tym szaleństwem, które się wokół niego rozpętało. On jest w oku cyklonu. Będą rozmaite pokusy, trzeba to powiedzieć, będą rozmaite propozycje, dużo przyjaciół, doradcy. Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Jak zachować tą energię? Ale paradoksalnie, że on zagrał tak świetnie w ostatnim turnieju w sezonie i teraz ma 2,5 miesiąca przerwy to jest bardzo dobre. To jest wspaniałe w sumie. Dlatego, że przez te 2 miesiące on będzie mógł skonsumować ten sukces, przetrawić, przygotować się, odpocząć przede wszystkim. On jest zmęczony. On się w niedzielę słaniał na nogach. To było widać. Był blady, na resztkach paliwa rozegrał ten mecz z Ferrerem. To jest też dobre dla sponsorów, bo gdyby on musiał grać w przyszłym tygodniu w jakimś turnieju i przegrałby w pierwszej rundzie, ta bańka by pękła. Powiedzieliby  "no tak, Janowicz, może to jest chłopak, który po prostu wyskoczył, meteoryt w jednym turnieju wspaniale". Także to jest dobre. On ma 2 miesiące, aby żyć tym sukcesem, aby w pewnym sensie nieść jakąś wielką, wielką nadzieję dla polskiego sportu, dla polskiego tenisa, że może w Australii nagle on pójdzie o krok wyżej.

Dużo mówiło się o tych finansowych problemach Janowicza. O tym, że w tym sezonie nie pojechał do Australii z powodów finansowych, nocował czasami w samochodzie, jeździł na te nisko punktowane turnieje. Teraz ma ten spokój. Nie musi martwić się o hotel, o bilety lotnicze, ma ten komfort przygotowań. To też powinno mu z kolei trochę ułatwić to zadanie, jakim jest przygotowanie się do nowego sezonu.

No właśnie. Oczywiście pieniądze już nie będą dla niego problemem. Bilet lotniczy dla rodziców i dla trenera, i podróż do Sydney, a potem do  Melbourne, już nie będzie problemem. Zarobił sporą sumę pieniędzy w tych ostatnich tygodniach w Moskwie, no i w Paryżu, to już jest dużo pieniędzy. Na pewno te firmy, ci sponsorzy, którzy nie podpisali jeszcze z nim umowy, jeszcze parę tygodni temu wiem, że były rozmowy podczas Pucharu Davisa, w Łodzi była rozmowa na poziomie 150 tysięcy zł. Ja mówię nieoficjalnie, może zdradzam tajemnicę, ale tak usłyszałem w środowisku, umowa na 3 lata. Teraz oczywiście rozmawiamy już o zupełnie innych pieniądzach. Janowicz jest materiałem na sportowca światowej klasy, on może być następnym Samprasem, Safinem, Ivaniseviczem. On ma cechy tych trzech tenisistów i ma coś jeszcze swojego, a więc wydaje mi się, że teraz ktoś kto chciałby zainwestować w Janowicza, musi myśleć o kwocie, rozmowa zacznie się od miliona złotych, i wyżej, w zależności od tego co dalej się pojawi. On jest w idealnej sytuacji. Jedyna rada, którą mógłbym dać w mediach, żeby się nie spieszyć, żeby poczekać, aż te wszystkie emocje opadną. Chwila refleksji. Na zimno spojrzeć, co ludzie maja do zaoferowania, mądrze wybrać, i jeszcze jedna rzecz: mądrze kierować swoim wizerunkiem, bo to teraz jest najcenniejsze. Żeby tego wizerunku nie zepsuć, bo czyha na niego wiele pułapek. Pan doskonale wie, pan jest w mediach, że media bardzo lubią kogoś wystawiać na pomnik, na piedestał, by potem go z tego piedestału zrzucić, więc on musi mieć dystans do siebie, do swoich sukcesów, do propozycji i myśleć daleko o tym co będzie za parę lat.

No właśnie jeśli mówimy o kilkuletniej perspektywie. Już teraz,  w tym tygodniu pojawiły się porównania Janowicza do Wojciecha Fibaka z uwagi na triumf Fibaka w Paryżu przed 30 laty. Czy Janowicz może być takim zawodnikiem, czy ten potencjał jest wystarczający, żeby on za jakiś czas, nawet w kilkuletniej perspektywie nawet przebił te wyczyny Wojciecha Fibaka?

Tego nikt nie wie. Wydaje mi się, że tak. On ma ku temu argumenty, ma na pewno w swoim repertuarze uderzeń, w swojej osobowości, coś co można przypuszczać, że on może przebić Fibaka, Wydaje mi się, że tak, ale tego nie wiemy, bo historie sportowców były rozmaite. Znamy sportowców, którzy mieli jeden wyskok, jak meteoryt, a potem gaśli, nie mogli powtórzyć tego sukcesu, więc musimy poczekać, zobaczymy. Mamy wreszcie w polskim sporcie ciekawą, fajną postać, młodego chłopaka z Łodzi, zadziornego, który chce zawojować świat.