W Tatrach drugi dzień trwają poszukiwania 28-letniego turysty, który zaginął w rejonie Rysów. Rano śmigłowiec przywiózł sześciu ratowników TOPR-u, którzy przeczesują okolice Czarnego Stawu. Od zaginięcia mężczyzny minęły już dwie doby.

Niestety, podobnie jak wczoraj, dotąd nie udało się natrafić na żaden ślad turysty – powiedział zakopiańskiemu reporterowi RMF ratownik dyżurny TOPR, Andrzej Blacha: Wczoraj były trzy zespoły z psami. Na żadne ślady nie natrafiono. Ze strony słowackiej, partol ratowników słowackich również nie natrafił na żadne ślady.

Dziś, korzystając z pięknej pogody, turysty szukano także z pokładu śmigłowca. Jednak padający w ostatnich dniach w Tatrach śnieg mógł skutecznie zatrzeć ślady mężczyzny. Od jego zaginięcia minęły już dwie doby.

W czwartek rano z potężnym plecakiem mężczyzna wybrał się na szczyt Rysów. Chciał stamtąd zjechać na nartach, mimo że ratownik dyżurujący w schronisku nad Morskim Okiem odradzał mu ten pomysł: Wyszedł rano o 6:30. Około 10 ostatni raz go widział przez lornetkę poniżej tzw. kamienia i wtedy się już kompletnie załamała pogoda. Od tej pory nie wiadomo, co się z nim dzieje.

Ratownicy nie wykluczają także, że turysta mógł zrezygnować z planowanej wyprawy. Do tej pory jednak nie odezwał się do swojej rodziny. Milczy także jego telefon komórkowy.