Eksplozja w powietrzu mogła być przyczyną katastrofy tajwańskiego Boeinga 747. Zarząd China Airlines, do których należał samolot, wyklucza problemy techniczne, ponieważ w takim przypadku pilot miałby czas na poinformowanie o nich wieży kontrolnej. Samolotem podróżowało 225 osób. Najprawdopodobniej wszyscy zginęli.

Boeing 747 spadł do morza w Cieśninie. Samolot leciał ze stolicy Tajwanu, Tajpej do Hong Kongu. Niespełna 20 minut po starcie zniknął z ekranów radarów.

Wszystko wskazuje na to, że maszyna wybuchła w powietrzu. Świadkowie mówią, że widzieli eksplozję. Jak poinformowała jedna z tajwańskich telewizji kablowych, do wody spadły jedynie szczątki samolotu, a nie cała maszyna.

Władze Tajwanu na razie nie potwierdziły jednak tej wersji. Ponieważ samolot spadł do morza, nie możemy na razie powiedzieć, co się dokładnie stało, dopóki nie znajdziemy konkretnych dowodów. Do tej pory natrafiliśmy na kilka kamizelek ratunkowych pływających na powierzchni wody - mówił premier Tajwanu Yu Shyi-kun.

Akcja poszukiwawczo-ratownicza w Cieśninie Tajwańskiej nie przyniosła na razie efektów. Prowadzono ją od południa (polskiego czasu), jednak do tej pory nie natrafiono na żadnych rozbitków, którzy przeżyliby katastrofę. Akcja będzie wznowiona o świcie.

Samolotem podróżowali głównie Tajwańczycy, kilkanaście osób pochodziło z Hong Kongu i Makao, na pokładzie był też jeden Singapurczyk i jeden Europejczyk.

W ciągu 30 lat doszło do dziewięciu katastrof z udziałem samolotów linii China Airlines. Potem jednak Tajwańczycy unowocześnili flotyllę maszyn i zaostrzyli kryteria bezpieczeństwa. Po raz ostatni do wypadku w China Airlines doszło trzy lata temu. W październiku 2000 r. na lotnisku w Tajpej rozbił się samolot singapurskich linii. Zginęły wówczas 83 osoby, spośród 179 znajdujących się na pokładzie.

08:05