Dreszczyk emocji, wędrówki bez mapy, nietypowe odkrycia – to wakacyjne ekstremalne rozrywki, jakie oferuje wiele europejskich miast, odwiedzanych przez spragnionych emocji turystów.

Na początek Paryż i sieć podziemnych katakumb. Za pięć euro można wybrać się na dwukilometrowy spacer labiryntem, pełnym czaszek i szkieletów. Kości zwożono do podziemi w ciągu ostatnich stuleci w różnych paryskich cmentarzy. Teraz wędrówka wśród ścian, zbudowanych z piszczeli i czaszek, stanowi miejscową atrakcję turystyczną. Najpierw jednak czeka nas zejście do podziemi, gdzie prowadzą kręte kamienne schody. Na mrożącą krew w żyłach wyprawę wybrał się nasz korespondent, Marek Gładysz:

Zbieranie numerów seryjnych pociągów – to nietypowe hobby Londyńczyków, zwanych łowcami pociągów, czyli trainspotterami. Każdy z nich jest wyposażony w książeczkę z numerami pociągów, przejeżdżających przez daną stację. Ich celem jest wyłapanie wszystkich wymienionych w niej pojazdów.

Prawdziwi pasjonaci są wyposażeni także w lornetki, by nie skakać z peronu na peron, oraz w dyktafony, bo szkoda czasu na notowanie. - W ciągu ostatniej godziny przybyły mi cztery nowe numery. Pozostało jeszcze około 50 - mówi jeden z trainspotterów, z którym rozmawiał nasz korespondent. Posłuchaj:

Amerykanie zwariowali na punkcie nowości – sky divingu. Ten ekstremalny sport polega na unoszeniu się w powietrzu nad, asekurowanym siatką, wylotem potężnego pionowego tunelu aerodynamicznego.

To po prostu wielka dziura latającej przyjemności. Najważniejsze to się zrelaksować i złapać balast - mówi John Philips, instruktor sky divingu. Nasz korespondent Jan Mikruta postanowił zakosztować tego szaleństwa. Posłuchaj: