Prezydent Europy bez charyzmy, szefowa unijnej dyplomacji – bez doświadczenia. Mało ambitna Europa wybrała mało znanych polityków.

Zanim rozpoczął się szczyt UE – decyzje zapadły. Gdy premier Tusk leciał samolotem i opowiadał dziennikarzom, że spodziewa się nocnego maratonu a może i kolejnego spotkania – zapadły pierwsze decyzje. Brown zrezygnował z Blaira, socjaliści wybrali Ashton. Potem spotkali się Merkel, Sarkozy i Brown i uzgodnili tandem : prezydent Europy to Van Rompuy a szef europejskiej dyplomacji to Ashton. Już wtedy było wiadomo, że wszystko jest już uzgodnione a kolacja, która dopiero się rozpoczynała dla wszystkich 27 przywódców, to już tylko formalność, chociaż przyjemna i smakowita. Ryba, którą spożywali była wprawdzie z gatunku tych walecznych i drapieżnych (sibas), ale unijni premierzy o nic walczyć już nie chcieli. Nie chcieli zwłaszcza, aby ktoś z wizją i pomysłem na Europę ich przesłonił. Odrzucili więc tych, którzy mają silną osobowość i mogliby tworzyć wizję nowej Europy. Największe kraje nie chciały oddać władzy. Wolą nadal dogadywać się między sobą w zaciszu gabinetów. Także premier Tusk wolał takiego prezydenta Europy, który nie będzie miał za dużo do powiedzenia.

Do każdego z polityków wybranych na szczycie pasuje powiedzenie „mierny, ale wierny”, czyli taki prezydent Europy, który nie będzie tworzył europejskiej polityki, ale zwoływał i przewodniczył unijnym szczytom. Koordynator a nie wizjoner-przywódca. Przy takim wyborze premier Tusk nie czuje się zagrożony. Podczas polskiej prezydencji w Unii w drugiej połowie 2011 roku Herman Van Rompuy nie przesłoni Tuska, bo będzie raczej urzędnikiem niż politykiem. Premier Tusk sam przyznaje, że to wybór bezpieczny.

Dopytywany przeze mnie premier ujawnił, że faworytem Polski na stanowisko "prezydenta UE" był premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. Ale jego zdaniem, Unia Europejska nie jest jeszcze gotowa, by najwyższe unijne stanowiska obsadzić takimi indywidualnościami wielkiego formatu.

Co można powiedzieć o tych, którzy będą teraz „twarzą” Europy ? Niewiele. O van Rompuy’u belgijscy dyplomaci z ironią opowiadają, że całymi latami przenosił papierki z jednego piętra na drugie i wychodził zawsze punktualnie o 17h. Typowy urzędnik. Premier bez doświadczenia. Jego siostra jest wojującą komunistką. Największą jego zaletą jest to, że jeszcze nikomu nie zdążył się narazić. Z Ashton śmieją się brytyjscy dziennikarze, których pytam o nową szefową unijnej dyplomacji.”Tak samo znana jest w Wielkiej Brytani jak u was w Polsce”. Nigdy nie startowała w wyborach. Całym jej międzynarodowym doświadczeniem jest 13 miesięcy spędzonych w Komisji Europejskiej na stanowisku komisarza ds. handlu. A więc do przyszłych rozmów z Moskwą czy Waszyngtonem przygotowywała się prowadząc wojnę o buty z Chinami...