Obiecywał, ale się nie wywiązał. Tak mieszkańcy budynku, zniszczonego pół roku temu przez wybuch gazu, komentują pomoc, jaką udzielił im nominowany przez SLD prezydent Szczecina. Na miejscu tragedii Edmund Runowicz zapewniał wszystkich poszkodowanych, że miasto nie zostawi ich samych.

Tak ręce składał w zapewnieniach. Już strażakom kazałem podprowadzić wóz z drabiną, by go do nieba wysunęli. Nie zostaniecie sami – mówił; Na szpitalnej siedzieliśmy; wspólna toaleta i małe klitki, za które dwa razy tyle płacić musiałam; Pięć rodzin, jeden prysznic. Na wsi w oborze było lepiej - mówili reporterowi RMF rozgoryczeni szczecinianie.

Mieszkańcy zniszczonej kamienicy za swoje lokale płacili miesięcznie około 200 złotych. Dzięki prezydenckiej pomocy, za mieszkania zastępcze, musieli płacić nawet i po 500 zł. Prezydent Szczecina, zapewne zajęty kampanią wyborczą do samorządu, nie znalazł czasu dla RMF. Jego rzeczniczka Ewa Juchniewicz twierdzi, że jej szef wywiązał się z obietnic, bo mieszkańcy dostali zapomogi, a miasto pomogło w przeprowadzce.

Jej zdaniem miasto nie miało do dyspozycji innych lokali niż te, które dostali poszkodowani. Dostali mieszkania rotacyjne, w których przetrwali te kilka miesięcy - twierdzi rzecznik. Dodaje, że koszty poniesione przez lokatorów były większe, bo mieszkania te trzeba odświeżać: Te koszty muszą spaść na ludzi, którzy je w dawnym momencie użytkują - uważa Juchniewicz.

13:20