Od niepamiętnych czasów w Wielkanoc na greckiej wyspie Chios dochodzi do „bitwy” między wiernymi z dwóch cerkwi. Rywalizujące ze sobą grupy wystrzeliwują domowej roboty rakiety, a zadanie polega na tym, by trafić w dzwonnicę świątyni przeciwników.

Dobrze wykonana rakieta musi lecieć szybko i daleko, a przede wszystkim płonąć aż do trafienia w cel. Trzeba bardzo uważać na detale i bardzo ostrożnie ją składać. Jeśli spełni się te warunki, na pewno uda się skonstruować dobrą rakietę - mówił pewien Grek. Jak twierdzi, w wielkanocnej „rakietowej wojnie” uczestniczy od dziecka.

Ale nie wszystkim zwyczaj ten się podoba. Jesteśmy w pewnym sensie zakładnikami tej tradycji. Trzeba być bardzo czujnym, bo kiedy któryś z pocisków spadnie na dach domu, łatwo dochodzi do pożaru. Jeśli ktoś ma pecha, może nawet stracić swój dom - żalił się inny mieszkaniec wyspy. Dlatego ci, którzy mają domy w pobliżu świątyń, na kilka tygodni przed Wielkanocą zabezpieczają je jak mogą: zasłaniają okna i drzwi deskami i otaczają budynki czymś w rodzaju zasieków. Cóż, jak tradycja, to tradycja.