Blisko kilogram cyjanku potasu skradziony w Sulejówku na Mazowszu pozostaje w rękach złodziei. Trucizna została wyniesiona z zakładu produkującego ikony w piątek wieczorem. Właściciele odkryli włamanie dopiero dziś - kiedy wrócili do pracy po weekendowej przerwie.

Niestety nadal nie wiadomo co dzieje się tą wyjątkowo niebezpieczną substancją. Włamywaczy nikt nie widział, co gorsza późne odkrycie kradzieży dało im wystarczająco dużo czasu na ucieczkę i ukrycie. Zresztą nie ma pewności czy w ogóle zdają sobie sprawę jak niebezpieczna substancja trafiła w ich ręce. Toksyczna substancja przechowywana była w metalowej puszce z napisem "cyjanek" i angielskimi napisami ostrzegającymi przed trucizną. Jak powiedziała Agnieszka Gołąbek z Mazowieckiej Komendy Policji puszka była zamknięta z kolei w metalowej szafce z napisem "Substancje chemiczne - toksyczne". Złodzieje wynieśli całą szafkę. Zabrali także niewielkiej wartości sprzęt biurowy. Nie wiadomo więc czy przyszli do zakładu specjalnie po truciznę, czy też liczyli na to, że w sejfie znajdą pieniądze. Prowadzący śledztwo policjanci z wydziału kryminalnego Komendy Mazowieckiej proszą o kontakt wszystkich, którzy być może widzieli podobny pojemnik lub szafkę. Skradzionego cyjanku było tyle, że śmiertelnie mogłoby zatruć się około 5000 osób. Życiu może zagrozić nawet wdychanie oparów cyjanku potasu.

22:00