Dwie osoby zabite, a siedem rannych - to ostateczny bilans strzelaniny na uniwersytecie w australijskim mieście Melbourne. Do budynku uczelni wtargnął mężczyzna uzbrojony w kilka pistoletów i zaczął strzelać do studentów.

Napastnik otworzył ogień na 6. piętrze budynku. Słyszeliśmy, że koledzy z sąsiedniego pokoju zostali ranni, oni też słyszeli strzały. Widzieli także krew na korytarzu, inni schowali się w czasie strzelaniny w pokojach. Nie widzieli napastnika - myśleli że coś ciężkiego spadło na podłogę i narobiło hałasu - opowiadali studenci.

Policji udało się obezwładnić zabójcę, trafił już nawet do aresztu. Na razie jednak nie wiadomo, dlaczego mężczyzna strzelał. Według policjantów napastnik miał azjatyckie pochodzenie.

Największa tragedia tego typu wydarzyła się w Australii w Port Arthur w 1996 roku, napastnik zastrzelił wówczas 35 osób.

Foto: Archiwum RMF

12:45