Steve Fossett dopiął swego. Został pierwszym człowiekiem, który samotnie i bez lądowania okrążył Ziemię w mniej niż 80 godzin. Po blisko trzech dniach wylądował tam, skąd wyruszył - w Salina w Kansas.

Jeszcze kilkanaście godzin temu, gdy okazało się, że paliwa jest znacznie mniej niż przewidywały wyliczenia, rozważano nawet możliwość awaryjnego lądowania na Hawajach. Ekscentrycznemu amerykańskiemu miliarderowi pomogła jednak pogoda.

Rekordowy lot trwał 67 godzin. Fossett wystartował z Saliny w poniedziałek na pokładzie samolotu GlobalFlyer. Aby jego rekord został uznany, musiał wylądować na tym samym lotnisku po okrążeniu planety i pokonaniu ok. 36.787 km, czyli długości Zwrotnika Raka. Trasa wiodła m.in. nad Chicago, Toronto, Londynem, Paryżem, Kairem, Bahrajnem, Kalkutą, Szanghajem, Tokio, Honolulu i Los Angeles.

Dodajmy, że to kolejny już kolejny wyczyn Fosseta. Przepłynął wpław kanał La Manche, ustanowił kilka szybowcowych i samolotowych rekordów świata, uczestniczył w najtrudniejszych regatach żeglarskich. Pięciokrotnie podejmował nieudane próby pierwszego lotu dookoła świata balonem, kilka razy cudem unikając śmierci. 6 lat temu ubiegli go Bertrand Piccard i Brian Jones. Jednak Fossett uparcie - w szóstym podejściu- okrążył wreszcie glob jako pierwszy baloniarz-samotnik.

Samolotowy lot dookoła świata bez międzylądowań i tankowania w powietrzu miał już miejsce, ale z załogą dwuosobową. Dokonali tego w 1986 r. Dick Rutan i Jeana Yeager, lecąc napędzanym dwoma silnikami tłokowymi samolotem Voyager. Maszynę zaprojektował brat Dicka Burt Rutan, który niedawno zasłynął jako konstruktor pierwszego prywatnego pojazdu kosmicznego SpaceShipOne. GlobalFlyer to również dzieło Burta Rutana.