Uniewinnienie części oskarżonych oraz umorzenie spraw pozostałych - to wyrok katowickiego sądu w sprawie 22 oskarżonych o pacyfikację kopalni "Wujek" i "Manifest lipcowy". Tym samym kończy się drugi proces dotyczący tragicznych wydarzeń w śląskich kopalniach. 16 grudnia 1981 roku w kopalni „Wujek” zginęło 9 górników, a ponad 20 zostało rannych.

13 członków plutonu specjalnego ZOMO oskarżonych o pacyfikację kopalni "Wujek" zostało uniewinnionych. Sprawy pozostałych - m.in. Mariana O., byłego zastępcy szefa katowickiej milicji oraz Romualda C. byłego dowódcy zomowców - umorzono. Według sądu, prokuratura nie przedstawiła wystarczających dowodów winy oskarżonych. Sąd uniewinnił Mariana O. od zarzutu kierowania pacyfikacją "Wujka", bo nie zdołał mu przypisać "panowania nad czynnościami osób popełniających przestępstwo", a to jest warunkiem stwierdzenia tego przestępstwa. Według sądu, z faktu uzbrojenia zomowców w broń nie wynika, że planowano jej użycie. Podkreślono, że decyzje o udziale ZOMO w kopalni "Wujek" podjął nieżyjący już ówczesny szef MO w Katowicach Jerzy Gruba, który też dowodził całością akcji. Także Romuald C., został oczyszczony z tego zarzutu. "To nie oskarżony skierował pluton specjalny do odblokowania kopalni, nie on decydował o wyposażeniu w broń palną; nie on decydował o rozpoczęciu i zakończeniu akcji" - powiedziała sędzia Aleksandra Rotkiel. Sąd odrzucił zeznania tzw. "taterników". Jego zdaniem były one wątpliwe, niekonkretne, zawierające sprzeczności. Podsumowując uzasadnienie sąd stwierdził, że milicjanci w kopalni "Wujek" wykonywali obowiązki służbowe w celu przywrócenia porządku publicznego wynikające z przepisów obowiązujących w stanie wojennym. Wyrok jest nieprawomocny; można się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Prokuratura już zapowiedziała apelację.

Prokurator żądał dla 22 oskarżonych kar od 8 do 15 lat więzienia. Domagał się skazania Mariana O. oraz Romualda C. za "sprawstwo kierownicze" zabójstwa 9 górników z "Wujka". Prokurator żądał skazania pozostałych zomowców za "udział w bójce z użyciem broni palnej ze skutkiem śmiertelnym". Obrona domagała się uniewinnienia wszystkich byłych milicjantów. Adwokaci twierdzili, że nie ma dowodów, by do górników strzelał pluton specjalny ZOMO. Proces obserwowali nasi reporterzy Marcin Buczek i Anna Talarek. Posłuchaj ich relacji:

Na ogłoszenie wyroku przybyło 4 spośród 22 oskarżonych. Był m.in Marian O., nie było natomiast dowódcy plutonu specjalnego ZOMO Romualda C. Stawiły się rodziny ofiar, a także związkowcy z "Solidarności". Ci ostatni na sali krzyczeli "hańba", odśpiewali hymn państwowy. Sąd usunął ich z sali. Przed gmachem zgromadzili się członkowie Konfederacji Polski Niepodległej. Po ogłoszeniu wyroku głośno wyrażali swoje oburzenie. "To niesprawiedliwy wyrok", "Kto w takim razie zabił górników?" - pytali retorycznie związkowcy i oskarzyciele posiłkowi.

Tragiczne wydarzenia w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy" miały miejsce dokładnie 20 lat temu, na początku stanu wojennego. Po jego wprowadzeniu załogi obu kopalń rozpoczęły strajk. Milicja dostała zadanie - jak to wtedy określano - "odblokowania zakładów". Bilans był tragiczny - dziewięciu zabitych i ponad dwudziestu rannych górników. W kilka miesięcy później w Katowicach odbył się proces przywódców strajku. Wyrok był surowy - wieloletnie więzienie. Na początku lat 90. ci sami ludzie pojawili się w tej samej sali katowickiego sądu, ale zasiedli już po zupełnie innej stronie. Na ławie oskarżonych pojawili się natomiast członkowie milicyjnego plutonu specjalnego. Po pierwszym procesie wyrok (w 1997 roku) brzmiał: 11 oskarżonych uniewinnionych, wobec 11 kolejnych - umorzenie postępowania. Wtedy był to wyrok nieprawomocny i właśnie to dało stronom szansę odwołania. Kilka miesięcy później sprawą zajął się Sąd Apelacyjny. Sędziowie dopatrzyli się uchybień formalnych i wyrok został uchylony. Sprawę trzeba było zaczynać od nowa. Przypomnijmy, co w 1997 roku działo się na sali rozpraw:

foto Anna Talarek RMF Katowice

22:10