Nie ma na razie wyroku w sprawie katastrofy wojskowego samolotu „Iskra”, w której zginęło dwóch pilotów. Werdykt poznamy najwcześniej w styczniu, bo Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że musi przesłuchać jeszcze jednego świadka.

11 listopada 1998 roku przed defiladą z okazji Święta Niepodległości zginęło dwóch doświadczonych pilotów.

O nieumyślne spowodowanie katastrofy i przekroczenie uprawnień oskarżono trzech oficerów w tym generała Mieczysława W., ówczesnego zastępcę szefa wojsk lotniczych. To oni mieli wydawać pilotom rozkazy w trakcie feralnej uroczystości.

Proces trwał 4,5 roku. Wczoraj sąd ogłosił jednak, że wyroku nie będzie, bo musi przesłuchać jeszcze jednego świadka - pułkownika rezerwy Kazimierza Walaszka, który był wówczas meteorologiem. Świadek został wezwany na 9 stycznia.

Z pełnym szacunkiem odnosimy się do postanowienia sądu. W tej sprawie lepiej zrobić więcej niż mniej. Lepiej poczekać jeszcze te kilka dni, niż wydać wyrok-niedoróbkę, który zostanie potem uchylony w wyższej instancji - powiedział pełnomocnik wdów pilotów, mec. Witold Rozwens.

Oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy, grozi im formalnie do 10 lat więzienia. Prokurator wojskowy zażądał kary półtora roku w zawieszeniu na trzy lata i 10 tys. zł grzywny dla gen. W., roku i trzech miesięcy w zawieszeniu na trzy

lata i 5 tys. zł grzywny dla płk M. oraz 1200 zł grzywny dla mjr Sz. Obrońcy oraz sami oskarżeni prosili o uniewinnienie.

07:05