Warszawski Sąd Okręgowy już siódmy raz próbował rozpocząć proces w sprawie masakry robotników z „Grudnia ‘70” i po raz siódmy nie udało się. Proces znów został odroczony. Tym razem do czwartku, ale doświadczenie uczy, że nie jest to zapewne termin ostateczny. Ostatnim razem start procesu był niemożliwy z powodu złego stanu zdrowia oskarżonych. Tak było i tym razem.

Chodzi o zdrowie tych samych oskarżonych czyli Edwarda Łańcuckiego i Władysława Łomota. Ten ostatni w ogóle nie przyszedł dziś do sądu – jest w szpitalu, teraz jednak nie z powodu wzroku, ale problemów kardiologicznych. Przebywa w szpitalu w Poznaniu, a tamtejszy lekarz nie chce przez telefon udzielać informacji na temat jego stanu zdrowia. Przebieg dzisiejszej rozprawy tak mocno zdenerwował drugiego oskarżonego Edwarda Łańcuckiego, że z powodu skoku ciśnienia, musiał opuścić sąd. Doszło więc do sytuacji paradoksalnej. Otóż prokurator – zamiast oskarżać – domaga się odroczenia procesu i wyłączenia z niego owych dwóch oskarżonych. Coraz krótsza robi się zatem ława oskarżonych. Z początkowych 12 zostało na niej tylko 8 osób, bo sąd przychylił się do wniosku prokuratora i z powodu stanu zdrowia wyłączył dziś z procesu Edwarda Łańcuckiego. W sądzie była Beata Grabarczyk. Czy to koniec wyłączeń z procesu i czy jest szansa, że tych ośmiu oskarżonych doczeka się wyroku, o tym w relacji naszej reporterki:

Przypomnijmy: oskarżeni to: 78-letni dziś gen. Jaruzelski (ówczesny szef MON), Stanisław Kociołek (ówczesny wicepremier), gen. Tadeusz Tuczapski (wiceszef MON) oraz dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy. Wszystkim grozi dożywocie. Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko na Wybrzeżu robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły co najmniej 44 osoby. Decyzję o użyciu broni wydał nieżyjący już szef PZPR Władysław Gomułka. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.

foto Archiwum RMF

16:00