Norweski frachtowiec z ponad czterystu trzydziestu nielegalnymi imigrantami na pokładzie wciąż znajduje się na wodach terytorialnych Australii. Nie odpłynął, mimo, iż rano na pokład weszły australijskie siły specjalne i siły marynarki wojennej, nakazując kapitanowi natychmiastowe opuszczenie australijskich wód.

Przedstawiciel właściciela frachtowca podkreśla, że kapitan nie miał innego wyjścia. Po pierwsze stan zdrowia niektórych uchodźców, zwłaszcza tych prowadzących protest głodowy znacznie się pogorszył, a po drugie dalsza podróż tak przeładowanym statkiem jest bardzo ryzykowna. "Kapitan Tampy jasno dał do zrozumienia, że nie zamierza nigdzie płynąć i statek, przynajmniej na razie, pozostanie tam gdzie jest" – powiedział przedstawiciel armatora.

A co na to międzynarodowe organizacje obrony praw człowieka?

„Ci ludzie muszą mieć jakąś okazję, żeby poprosić o azyl. Nie jest to ważne czy zrobią to w Australii, czy w Indonezji, czy gdzieś nieopodal. Oczywiście podróż z powrotem, czy podróż do Norwegii dla tak wielu ludzi na takim małym statku w ogóle nie ma najmniejszego sensu. Nie chodzi o to, żeby osądzić Australię i osądzić ją o skandale. Chodzi o to, żeby znaleźć dla tych 430 osób jakieś rozwiązanie, no i pomyśleć o tym, jak traktować takie przypadki w przyszłości – powiedział naszemu reporterowi Kris Janowski, rzecznik Urzędu Wysokiego Komisarza ONZ do Spraw Uchodźców. Sprawą zajmowała się dziś Beata Grabarczyk. Próbowała dowiedzieć się jak można rozwikłać ten problem. Posłuchaj jej relacji: