Szefowa Związku Wypędzonych potwierdziła, że chce utworzenia Centrum przeciw Wypędzeniom w Berlinie. Pomysł krytykuje niemiecki rząd, a Polska uważa, że centrum w Berlinie to zły pomysł, tym bardziej, że w stosunku do wielu Polaków można też użyć słowa „wypędzeni”.

Erika Steinbach powiedziała korespondentowi RMF Tomaszowi Lejmanowi, że negatywna opinia rządu nie będzie dla niej przeszkodą.

Rząd w Berlinie był i jest zaproszony do realizacji naszego projektu. Oczywiście przyjmę taką pomoc z otwartymi rękoma. Jeśli rząd nie będzie chciał nam pomóc, będzie to jego suwerenna decyzja, ale wtedy naszą pracę zaczniemy wykonywać intensywniej.

Argumentem przeciwników utworzenia centrum w Berlinie jest to, że nie tylko Niemcy musieli po II wojnie światowej opuścić swe domy. Dlatego idea tworzenia w Berlinie placówki, która ma uczcić jedynie wypędzonych Niemców, nie ma – poza Niemieckim Związkiem Wypędzonych – zbyt wielu zwolenników.

Przypomnijmy chociażby komentarz Marka Edelmana, przywódcy powstania w Warszawskim Getcie. Na podstawie jego wypowiedzi stworzyliśmy niedawno „Wojenny elementarz Edelmana”. Składa się on z pięciu prawd o wojnie. WIĘCEJ

Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Dariusz Szymczycha mówił na antenie RMF, że ani w Berlinie, ani w żadnym innym niemieckim mieście nie powinno powstać Centrum przeciw Wypędzeniom. Według niego, dobrą lokalizacją dla takiej instytucji byłoby Sarajewo.

Problemy niemieckich wypędzonych zostawmy jednak naszym sąsiadom za zachodnią granicą. My zainteresujmy się polskimi wypędzonymi zza dzisiejszej wschodniej granicy.

Z danych Ministerstwa Skarbu wynika, że w sprawach zabużańskich złożono 82 tys. wniosków o rekompensaty za pozostawiony majątek. Jego łączna deklarowana wartość wynosi 10,5 mld zł.

W przypadku przyznania rekompensat, rząd zabezpieczył się, przeznaczając na spłacenie zabużan mazurskie zespoły pałacowe. Sprzedaż tych obiektów na wolnym rynku została wstrzymana. Powstaje jednak obawa, czy za jakiś czas o swoje mazurskie dobra nie upomną się z kolei potomkowie wcześniejszych właścicieli. Czy to możliwe, że ucieczka państwowego budżetu przed roszczeniami zabużan w mazurskie dwory skończy się sporem o prawa do własności i odszkodowania?

Mecenas Roman Nowosielski prowadzi około 60 spraw zabużan. Mówi, że jak na razie, nie należy spodziewać się masowego przejmowania przez wysiedlonych majątku Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.

Przepisy obowiązujące dzisiaj w ogóle nie pozwalają na to. To jest wielka złuda. Art. 212 UGN-u mówi, że tylko działki budowlane, lokale i budynki – jeżeli takie obiekty znajdują się w zasobie Agencji Nieruchomości Rolnej, czy Agencji Mienia Wojskowego, to tak. Ale czyste nieruchomości rolne, czy nieużytki nie wolno przejmować. (...) Zabużanie są zainteresowani czymś konkretnym, czy dostaną nieruchomości, czy dostaną pieniądze, czy prawdziwe papiery wartościowe – zgodzą się na wszystko.

Zabużanie sprawiedliwości szukają też w trybunale w Strasburgu. Na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nadal czeka pierwsza sprawa wytoczona polskiemu rządowi przez jednego z zabużan.

09:50