Na asteroidzie Eros wylądowała wczoraj sonda Near Shoemaker.

Powodzenie lądowania było wielką niewiadomą, ponieważ sonda nie była zaprojektowana do tego typu operacji. Jednak zdaniem amerykańskich naukowców, którzy sterują misją, lądowanie sondy kosmicznej na powierzchni asteroidy Eros zakończyło się pomyślnie. Po zrealizowaniu z nawiązką zadań swego lotu i dokładnym sfotografowaniu powierzchni asteroidy Eros dzisiejsze lądowanie było nadprogramowe. Podczas zbliżania się do powierzchni asteroidy sonda kontynuowała przesyłanie coraz bardziej dokładnych fotografii. W tej chwili nadal specjaliści z laboratorium fizyki stosowanej Uniwersytetu Johna Hopkinsa odbierają sygnały, którym przebycie ponad 300 milionów kilometrów od Erosa na Ziemię zajmuje ponad 17 minut. Dla laboratorium to tym większy sukces, że jest to pierwsza tak daleka misja kosmiczna realizowana przez ośrodek niezależny od NASA. Być może teraz zostaną przeprowadzone jeszcze dodatkowe eksperymenty. Odpalenie silników na przykład mogłoby przenieść sondę w inne miejsce, inaczej ją ustawić. Doświadczenia zdobyte w ten sposób mogą być bezcenne dla kolejnej podobnej próby, którą mogłoby być kolejne lądowanie na komecie.

Była to pierwsza taka operacja w historii lotów kosmicznych. "Nasz podstawowy cel to zrobienie zdjęć asteroidy z bardzo bliskiej odległości. Będą one 10-krotnie lepszej jakości, niż te, którymi dysponowaliśmy do tej pory. Po drugie chcemy zdobyć doświadczenie w lądowaniu statków kosmicznych na obiektach o niewielkich rozmiarach” - tłumaczył szef projetu.

Eros ma 33 kilometry długości i 13 kilometrów średnicy. Istnieje 5 procentowe prawdopodobieństwo, że asteroida ta uderzy w Ziemię. Jeśli naukowcy poznają budowę Erosa oraz opanują technikę lądowania, to w przyszłości będzie można zmieniać orbity takich niebezpiecznych kompanów Ziemi.

00:00