Sąd w Jeleniej Górze skazał na dożywocie Samuela N. z Kamiennej Góry, który w sierpniu ubiegłego roku śmiertelnie ranił siekierą 10-latkę. Mężczyzna musi też wypłacić rodzicom dziewczynki 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Skazany został pozbawiony także praw publicznych na 10 lat. Zdaniem sądu - opinie biegłych o stanie psychicznym mężczyzny były jednoznaczne. Żadna z nich nie mówiła o niepoczytalności Samuela N. Apelację od wyroku zapowiedzieli już obrońcy Samuela N.

Sąd w Jeleniej Górze skazał na dożywocie Samuela N. z Kamiennej Góry, który w sierpniu ubiegłego roku śmiertelnie ranił siekierą 10-latkę. Mężczyzna musi też wypłacić rodzicom dziewczynki 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Skazany został pozbawiony także praw publicznych na 10 lat. Zdaniem sądu - opinie biegłych o stanie psychicznym mężczyzny były jednoznaczne. Żadna z nich nie mówiła o niepoczytalności Samuela N. Apelację od wyroku zapowiedzieli już obrońcy Samuela N.
Samuel N. na sali rozpraw /Aleksander Koźmiński /PAP

Rozprawa rozpoczęła się od odrzucenia wniosku obrony o powołanie kolejnych biegłych, w tym psychologa stresu. Sąd uznał, że dotychczasowe opinie biegłych są wystarczające.

Oskarżyciele w swoich mowach końcowych podkreślali, że Samuel N., atakując dziewczynkę dobrze wiedział, co robi. Tego dnia był spokojny - zjadł śniadanie, a później poszedł do piwnicy po siekierę. Chciał nią zabić pracownicę urzędu pracy. Wcześniej dowiedział się, że został wykreślony z listy bezrobotnych. To miało wzbudzić w nim agresję. Atak na pracownicę urzędu pracy w Kamiennej Górze jednak się nie udał, więc mężczyzna ruszył w kierunku starówki. Tam zaatakował dziewczynkę, która razem z matką wchodziła do księgarni.

Z relacji świadków wiadomo, że po ataku siekierą dziewczynka wciąż była przytomna. Miała nawet uspokajać swoją mamę. Stan dziecka dramatycznie pogorszył się w karetce. Zapadła decyzja o wezwaniu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i przewiezieniu 10-latki do Wrocławia. Ostatecznie dziewczynka trafiła do szpitala w Wałbrzychu. Tam zmarła.

Oskarżyciele w swoich mowach przytaczali zeznania pracowników urzędu, którzy mówili o tym, że Samuel N. był trudnym klientem. Podkreślali jednocześnie, że czterotygodniowe badania w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym wykluczyły chorobę psychiczną lub upośledzenie. Zdaniem biegłych, mężczyzna był zdrowy.

Samuel N. o warunkowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać najwcześniej po 25 latach więzienia - powiedziała rzecznik Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze, sędzia Andrzej Wieja.

Cytat

Działał świadomie, celowo, bez żadnych powodów
prokurator

Atak na 10-latkę - zdaniem oskarżyciela - wymaga natomiast szczególnego potępienia.

Obrońcy w swoich mowach zwracali z kolei uwagę na opinie biegłych, którzy mówili o zaburzeniach osobowości Samuela N. Ich zdaniem ten wątek nie został odpowiednio zbadany. W wystąpieniach pojawiła się także kwestia dotycząca małego doświadczenia biegłych powołanych do tej sprawy. Obrońcy przyznali, że Samuel N. nie jest psychicznie chory, ale jego zaburzenia mogą mieć wpływ na proces myślenia i na irracjonalne zachowanie. Obrońcy mówili o opinii, w której stwierdzono że Samuel N. posiada dwie osobowości - łagodniejszą i tę bardziej agresywną.

Tuż po rozprawie pełnomocnicy Samuela N. zapowiedzieli apelację od wyroku. Sąd zwrócił uwagę na te zaburzenia osobowości, które w jakiś sposób, nawet zdaniem biegłych, mogły mieć wpływ na elementy związane z winą. Naszym zdaniem, za mało to zostało wyeksponowane, stąd będziemy prawdopodobnie w apelacji podnosić zastrzeżenia w tym kierunku - mówił adwokat Jerzy Lachowicz.

Oskarżyciele zażądali dla mężczyzny dożywocia i 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla rodziny dziewczynki. Oskarżyciel z prokuratury wnosił także o pozbawienie Samuela N. praw publicznych na 10 lat. Z kolei oskarżyciel posiłkowy wnioskował o możliwość warunkowego zwolnienia dopiero po 50 latach.

Jeden z obrońców Samuela N. wniósł o 15 lat więzienia. Drugi zwrócił uwagę na fakt, że mężczyzna ze względu na swoje zaburzenia osobowości powinien być leczony.

Mowom końcowym przysłuchiwali się rodzice dziewczynki i rodzice Samuela N. Sam oskarżony nic dziś nie powiedział.

Mieszkańcy Kamiennej Góry twierdzą, że dożywocie to słuszna kara dla sprawcy: Byłam wtedy na rynku, jak uciekał mi wariat przed maską samochodu. Żałowałam, że go nie potrąciłam. Słyszałam krzyk tego dziecka i tej matki, po prostu dożywocie to jest odpowiednia kara.

Ilekroć przechodzę tędy, cały czas się wspomina to wszystko, bo też mamy dzieci i jest to dramat - mówi jedna z mieszkanek.

Przypomnijmy - Samuel N. 18 sierpnia ubiegłego roku dowiedział się, że stracił prawo do zasiłku dla bezrobotnych. Dzień później do torby schował siekierę i poszedł do Powiatowego Urzędu Pracy przy ul. Sienkiewicza w Kamiennej Górze. Tam po kłótni z urzędnikami został wyproszony. Z urzędu pracy 27-latek poszedł do rynku. Mijając księgarnię, wyjął siekierę z torby i uderzył nią w tył głowy 10-latkę. Zostawił siekierę i uciekł. Kilka minut później napastnika zatrzymali świadkowie.

Samuel N. przyznał się do winy.

(abs)