Zmarł 37-letni strażak z miejscowości Waśniów w świętokrzyskiem. Mężczyzna od dwóch tygodni pracował przy usuwaniu skutków powodzi i sobotnich nawałnic. Po powrocie do domu narzekał na złe samopoczucie, mówił też, że nie chce już oglądać ludzkich tragedii.

Przeszedł do drugiego pokoju i tam nagle zmarł, prawdopodobnie na zawał serca. Był strażakiem ochotnikiem, to oznacza, że za swoją prace nie dostawał pieniędzy. Osierocił dwójkę dzieci. To drugi strażak, który zmarł podczas walki z wielką wodą. Poprzedni zginął przygnieciony ciągnikiem podczas ratowania wiślanych wałów w okolicach Sandomierza.

19:20