Dom Interwencji Kryzysowej w Słupsku znalazł się w tragicznej sytuacji finansowej. Miał być ostoją dla bitych i pozbawionych dachu nad głowa kobiet z dziećmi - teraz sam potrzebuje pomocy. Pieniędzy brakuje na opał, wodę, energię elektryczną, a nawet na zimowe ubrania dla dzieci.

Dla Domu Interwencji Kryzysowej być albo nie być to 35 tys. zł. Tyle właśnie brakuje ośrodkowi. Na jego utrzymanie łożą fundacje, samorządy i sponsorzy, ale niestety tych ostatnich jest coraz mniej. I chociaż kobiety same odwiedzają firmy, prosząc o wsparcie, często odchodzą z kwitkiem. Niektórzy chętnie pomagają, ale wielu odwraca, by nie widzieć krzywdy innych - mówi jedna z kobiet korzystająca z pomocy Domu.

W ośrodku mieszkają kobiety z dziećmi, które odeszły od swoich mężów alkoholików, gdyż były bite i maltretowane. Teraz znalazły spokój i bezpieczeństwo. Robimy wszystko, by pomóc pokrzywdzonym przez los - mówi Janina Dzioba zarządzająca domem. Staramy się, aby każda osoba, która tu przebywa nie kładła się spać głodna.

Gdy otwierano Dom Interwencji Kryzysowej w Słupsku był on powodem dumy dla rządzących miastem i nie tylko. Miejmy więc nadzieję, że teraz, kiedy ośrodek potrzebuje pomocy, nie zapomną o nim tamtejsi decydenci.

Foto: Archiwum RMF

03:15