Jak dowiedziała się reporterka RMF, kierownik oddziału dializ w jednym z łódzkich szpitali podawał chorym na nerki nieoczyszczony płyn do dializy. Środki czwartej klasy czystości kupował od swojej znajomej jako pełnowartościowe składniki płynu. Według policji para współpracowała w ten sposób od pięciu lat.

Właścicielka firmy kupowała środki chemiczne w czwartej, czyli niskiej klasie czystości i przepakowywała je w torebki oznaczone pierwszą klasą. Nie było żadnego procesu produkcyjnego, który miałby na celu oczyszczenie, nie posiadała żadnych uprawnień, zezwoleń na produkcję farmaceutyczną ani obrót środkami farmaceutycznymi czy medycznymi - twierdzi nadkomisarz Mirosław Micor.

Później te środki, już z napisem „medyczne”, trafiały na oddział dializ jednego z większych łódzkich szpitali, którym kierował bliski znajomy właścicielki firmy. Pan ordynator z otrzymanych składników przygotowywał płyn do dializ i podawał go chorym. Ilu chorym - to dopiero zostanie sprawdzone.

Oprócz tych szokujących praktyk policja dopatrzyła się jeszcze jednej niezgodności z prawem – nieprawidłowości przy przetargach, które kobieta cięgle wygrywała.

Policja postawiła już parze dwa zarzuty: kobiecie z prawa farmaceutycznego, mężczyźnie z prawa karnego – zarzut narażenia zdrowia i życia pacjentów oraz utrudnianie przetargu dla osiągnięcia korzyści majątkowej. Kierownik oddziału dializ i jego partnerka nie przyznają się do zarzucanych im czynów.

08:15