Do Polski przyleciało 7 kolejnych osób poszkodowanych w niedzielnym wypadku polskiego autokaru w Rumunii. 5 z nich jest lekko rannych. W rumuńskich szpitalach przebywa nadal 10 osób. Stan 4 dzieci jest bardzo ciężki. Nie wiadomo, kiedy będzie można je przetransportować do Polski.
Jak powiedziała radiu Monika Wysocka z ambasady polskiej w Bukareszcie, nadal nie udało się ustalić przyczyn wypadku.
W szpitalu pozostanie na razie 4 najpoważniej rannych dzieci. Lekarze wciąż walczą o ich życie.
45 km od rumuńskiej Devy autokar wiozący dzieci i młodzież na wakacje do Bułgarii zsunął się z drogi. Zginęło 5 osób, w tym czwórka dzieci. Najmniej poszkodowani - grupa 23 osób – tego samego dnia w nocy wróciła samolotem do kraju.
Stan wszystkich osób hospitalizowanych w Devie jest stabilny i oceniany przez lekarzy jako niezagrażający ich życiu i najprawdopodobniej rokujący dobrze. Natomiast sytuacja pozostałej czwórki dzieci jest bardzo ciężka - powiedziała Monika Wysocka, attache prasowy polskiej ambasady w stolicy Rumunii - Bukareszcie.
Reporterka RMF rozmawiała z jedną z byłych pilotek wycieczek zagranicznych. Jej zdaniem stan techniczny autokarów to oczywiście jedna strona medalu. Drugą są natomiast programy wycieczek proponowane przez biura podróży. Często w bardzo krótkim czasie zaplanowanych jest mnóstwo atrakcji w wielu oddalonych od siebie miejscach.
Powoduje to, że kierowcy nie maja czasu na zdrowy wypoczynek i drzemią w autokarach. Wybierając wycieczkę, weźmy więc pod uwagę droższy, ale z pewnością bezpieczniejszy wariant.
Zdaniem Małgorzaty Buczmy wszelkie konsekwencje za jakiekolwiek niedociągnięcia powinny ponosić przede wszystkim biura podróży, a nie kierowcy, którzy często są pod presją pracodawcy.
foto Archiwum RMF
09:25