Gdzie znajdują się „Sprawiedliwi Sędziowie” pędzla Jana van Eycka z gandawskiej katedry? Część słynnego ołtarza zniknęła w latach 30. ubiegłego wieku. Pomimo 70-letnich poszukiwań, ślad po bezcennym obiekcie zaginął.

Kto skradł „Sprawiedliwych Sędziów” flamandzkiego mistrza van Eycka z ołtarza katedry w Gandawie? Do dzisiaj nie wiadomo, a z biegiem lat sprawa staje się coraz bardziej tajemnicza. Wśród podejrzanych znalazł się między innymi dawny zakrystian, a później agent ubezpieczeniowy.

W nocy z 9 na 10 kwietnia 1934 roku z XV-wiecznego ołtarza flamandzkiego mistrza van Eycka zostały skradzione dwie kwatery. Tej cenniejszej, „Sprawiedliwych Sędziów” - do tej pory nie odnaleziono.

Kilka dni po tym, jak złodzieje wynieśli część ołtarza, zaczęli wysyłać anonimy z żądaniem okupu. By udowodnić, że mają skradzione dzieła, odesłali jedno z nich. Ale ówczesne organy ścigania były tak nieudolne, że zgubiły trop.

Ślad po złodziejach urwał się w latach 30 ubiegłego wieku. Na szczęśliwego znalazcę nadal czeka nagroda wyznaczona jeszcze w 1934 roku. Czasami Belgów ogarnia gorączka i prawie każdy ma wówczas własną teorię... W gandawskiej katedrze widać sarkofagi obłupane dłutem, a w kryptach co jakiś czas ktoś podważa drzwi do piwnic. To nieustający poszukiwacze skradzionej części ołtarza zostawiają swoje ślady... Niektórzy sądzą, że nigdy nie opuściła ona katedry. Inni, że została ona zamurowana w jakimś pomniku lub kościelnej krypcie. Są nawet tacy, co sądzą, że orginał znajduje się na swoim miejscu, a cała wrzawa miała zmylić potencjalnych złodziei. Ostatnio na stronach internetowych pojawiła się nowa teza, że brakująca część znajduje się w kościele obok domu, w którym prawdopodobnie mieszkał złodziej. Kustosz katedry dawno już przestał szukać i twierdzi, że obrazu już nie ma, bo po prostu porzucony gdzieś przez złodziei zniszczył się.

Teraz belgijska policja próbuje się zrehabilitować. Przeprowadziła nawet rekonstrukcję kradzieży z nadzieją, że naprowadzi ona na nowy trop.

Poszukiwania skradzionego dzieła prowadzili również Niemcy. Hitler chciał ten obraz do Muzeum Fuhrera, które chciał utworzyć w miejscu swojego urodzenia. Największe dzieła sztuki miały być dla niego. Przeczesywanie katedry, do którego zostało także zaangażowane SS, było bardziej systematyczne niż do tej pory. Kaplica po kaplicy, krypta po krypcie. W pewnym momencie prace kazał wstrzymać jeden z mnichów, tłumacząc późną porą. Na drugi dzień Niemcy odkryli rozkopaną kryptę. Byli pewni, że przebiegły zakonnik zdołał ukryć brakującą część ołtarza. Czy taka była prawda? Nie wiadomo. Hitlerowcy w każdym razie nic nie znaleźli.

Ołtarz van Eyka od samego początku uznawany był za dzieło sztuki; był celem licznych pielgrzymek artystów z całej Europy. Dawniej znajdował się w prawej bocznej kaplicy, która nie była oświetlona. To właśnie tutaj doszło kradzieży. Obecnie ołtarz uznawany jest za bezcenny i żadna firma nie ośmiela się go ubezpieczyć.