Około 200 kobiet, które nie dostały zasiłków rodzinnych ze szczecińskiego Urzędu Miasta, przemaszerowało ulicami miasta. Zdesperowane matki twierdzą, że po raz kolejny zostały oszukane.

Kobietom obiecano im pieniądze, ale i tym razem na obietnicach się skończyło. Kiedy przyszły do magistratu, okazało się, że drzwi na polecenie wiceprezydent Anny Nowak zostały zamknięte. Dopiero po interwencji dziennikarzy kobiety wpuszczono do środka. Przed szczecińskim magistratem był reporter RMF FM, Piotr Lichota:

Prezydent Jurczyk zwolnił wczoraj kierownictwo wydziału zdrowia i ustanowił swojego pełnomocnika, nie przekazał mu jednak dokumentów niezbędnych do kierowania placówką. Wszystko więc dzieje się spontanicznie.

Nadzór nad pracami spoczywa na wiceprezydent Annie Nowak, ale ta robi to nieudolnie. Miasto przyjęło technikę gaszenia pożaru. Nie ma systemu, jest gaszenie pożaru - mówią szczecińscy radni z komisji zdrowia. Te osoby, które są w urzędzie, które krzyczą, dostają zasiłki.

Bałaganowi w magistracie dziwić się nie można; w referacie świadczeń rodzinnych pracowały do tej pory osoby zupełnie przypadkowe, np. szef referatu był wcześniej dyrektorem Domu Książki. Teraz do wprowadzania danych komputerowych ściągnięto pracownice z ZUS-u i Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. W Szczecinie na wypłaty zasiłków od czterech dni czeka około 5 tysięcy osób.