280 tys. złotych to kredyt jaki ciąży na rodzinie państwa Nowaków z Lubina. Tak wysoką pożyczkę zaciągnęli na prośbę księdza z ich parafii. Państwo Nowakowie to tylko niewielki trybik w wielkiej aferze finansowej z udziałem lubińskiego oddziału Kredyt Banku i salezjańskiej Fundacji im. Jana Bosko. Sprawę od roku prowadzi wrocławska prokuratura.

Według rzecznika wrocławskiej prokuratury Leszka Karpiny w całej sprawie chodzi o niebagatelne sumy. Są dwa wątki: jeden to kwestia zagarnięcia czy też wyłudzenia mienia na łączną kwotę ok. 132 mln zł w postaci pożyczek lombardowych udzielanych przez Kredyt Bank, a druga sprawa dotyczy kredytów udzielonych 126 osobom na łączną kwotę ok. 12 mln zł.

Jak się okazuje – chociażby na przykładzie państwa Nowaków – kredyty otrzymywały osoby, które nie miały zdolności kredytowych. W rodzinie Nowaków pracuje tylko pan Irek, jego żona jest bezrobotna, a córka uczy się w liceum.

Pan Nowak zaufał księżom. Otrzymaliśmy gwarancje od nich, wystawili nam zapewnienia, że nasze pieniądze poszły na budowę kościoła i gdyby się coś stało, to oni zaczną spłacać. Ksiądz, który składał państwu Nowakom deklaracje, siedzi teraz w areszcie. Przeciwko pozostałym dochodzenie prowadzi prokuratura.

Ksiądz Krzysztof Szymczak z zakonu salezjanów podkreśla, że założenie sutanny nie zwalnia z odpowiedzialności cywilnej i karnej. Za całą sprawę odpowiadają więc konkretni księża, a nie cały zakon.

Ksiądz Szymczak, chciałby, aby w tej sytuacji zrozumienie dla osób uwikłanych w spłatę pożyczek wykazał także Kredyt Bank. Gdyby nie pracownicy banku, gdyby nie współpraca w całym procederze nie byłoby obecnej sytuacji. Bank reaguje tak, jakby kredyty zostały zaciągnięte zgodnie z prawem.

Postawa banku wydaje się jednak nieugięta.

Foto: Maciej Cepin RMF Wrocław

07:20