Rosyjska milicja poszukuje dwóch podejrzanych o dokonanie zamachu bombowego na pociąg pasażerski relacji Grozny-Moskwa. Na skutek wybuchu w odległości około 150 kilometrów od Moskwy wykoleiło się kilka wagonów. Nikt nie zginął.

Rosyjska służba bezpieczeństwa znalazła na torach dziurę - lej po wybuchu, i elektryczne kable - pozostałość po bombie. Według informacji FSB, użyto ładunku wybuchowego o sile 5 kg trotylu. Niedaleko miejsca wypadku odkryto również kryjówkę, gdzie schowali się sprawcy.

Zamachu najprawdopodobniej dokonali Czeczeni. Zapewne nie przypadkiem doszło do niego właśnie dzisiaj w Dzień Niepodległości Rosji. W ataku nikt nie zginął; 8 osób przewieziono do szpitala. To niewiele, biorąc pod uwagę, że pociągiem podróżowało około 350 pasażerów.

Bomba została podłożona na kilkanaście minut przed nadejściem pociągu. Ofiar śmiertelnych udało się uniknąć, ponieważ zamachowcy nie przewidzieli, że pociąg będzie jechał bardzo wolno. Wagony, choć wypadły z torów, oparły się o żelbetonowe słupy trakcyjne i nie przewróciły się.

Początkowo z Rosji nadchodziły sprzeczne informacje. Agencje twierdziły, że był to zamach. Jedne pisały, że bombę podłożono w jednym z wagonów; inne, że wysadzone zostały szyny pod przejeżdżającym pociągiem. Wersję o zamachu potwierdzali podróżni; świadkowie mówili, że słyszeli głośny huk, a potem z torów wyleciało sześć wagonów.

Z kolei rosyjskie ministerstwo do spraw sytuacji nadzwyczajnych informowało, że chodziło o usterkę techniczną; zerwało się połączenie między drugim i trzecim wagonem.