Rządziła w małym oddziale banku w niemieckim Bornheim, w Północnej Nadrenii - Westfalii. Została "Robinem Hoodem", gdy klienci zaczęli prosić ją o pomoc - kredytu nikt już by im nie dał, a na ich kontach pojawiały się długi. Wtedy pani dyrektor zaczęła przelewać z kont bogatszych klientów na konta tych biedniejszych. W 16 miesięcy 7,6 miliona euro.

System działał tak, że, gdy obdarowani dostawali przypływ gotówki, wtedy odpowiednie przelewy zwracały bogatszym klientom pożyczki, których ci nie byli świadomi. I pewnie wszystko płynęłoby dalej, gdyby nie fakt, że biedniejszym czasem kończą się pieniądze. 1,1 miliona euro nie było z czego oddać i wtedy pani dyrektor wpadła.

Skazana żyje teraz z tysiąca euro emerytury - resztę zabiera bank, podobnie jak zabrał pieniądze ze sprzedaży jej majątku. W sądzie kobieta powiedziała "Nie wiem co się ze mną stało. To był pewnie syndrom pomocy - chciałam pomóc klientom, nawet wbrew rozsądkowi".