Prawie dwa miesiące minęły od powodzi w Polsce. To wystarczający czas, aby przyjrzeć się, jak władze spełniają obietnice złożone powodzianom. Dziś w „Faktach” przez cały dzień przyglądamy się sytuacji w najbardziej dotkniętych kataklizmem gminach. Sprawdzamy czy hasło "Pomoc powodzianom" to fakt, czy tylko pusty frazes, jeszcze bardziej raniący tych którzy i tak bardzo już ucierpieli.

Gorzyce na Podkarpaciu

Nasz raport zaczynamy od Gorzyc na Podkarpaciu. Trafiło tam z rządowych środków 800 000 złotych. Pieniądze przeznaczono na remonty obiektów użyteczności publicznej, dróg i mostów w trzech miejscowościach: Zalesiu Gorzyckim, Trześnie i Gorzycach, które najbardziej ucierpiały podczas powodzi. Gmina ze swej strony wydała powodzianom po pół tony cementu na remonty domów, a rząd od czterech do sześciu tysięcy złotych zapomogi dla najbardziej poszkodowanych. Okazuje się jednak, że to wciąż za mało. Zalesie Gorzyckie odwiedził nasz reporter Krzysztof Powrózek. Posłuchaj co powiedzieli mu mieszkańcy tej miejscowości:

Ostrowiec Świetokrzyski

Zniszczone, czasem wręcz walące się budynki, zdewastowane meble, ogromne straty w gospodarstwach to ciężar, którego wiele rodzin nie jest w stanie udźwignąć. Są jednak tacy, którzy w obliczu tragedii nie poddali się i nadal walczą, choć bez niczyjej pomocy. Taką właśnie rodzinę w Ostrowcu Świętokrzyskim odwiedził nasz reporter Witold Odrobina:

Maksymalna kwota, jaką mogli dostać od państwa, ci którzy stracili domy i gospodarstwa w lipcowej powodzi, to 6000 złotych. Ile i jakie materiały budowlane można kupić za taką właśnie kwotę? Nasz reporter zapytał o to w krakowskim składzie materiałów budowlanych. I usłyszał, że wystarczy to na 57 materów kwadratowych muru, którego koszt pochłonie 3000 złotych. "Braknie nawet cementu, bo licząc cement w granicach 350 złotych, nie licząc muru i zapraw. Pokrycie dachu na około 100 metrów to około 2600 złotych. To jest cały koszt, co może pan zrobić za 6000 złotych" – powiedział RMF przedstawiciel składu. Dodajmy jednak, że owe 6000 złotych to wariant optymistyczny, bowiem w praktyce zdecydowana większość powodzian otrzymała o wiele mniej!

Trójmiasto. Gdańsk-Orunia

Zniszczone uprawy kapusty, sałaty i buraków. Lipcowa powódź zrujnowała nie tylko mieszkańców, ale i ogrodników z Trójmiasta. Warzywa dosłownie gniły na polach. Tony marchwi, kapusty czy ziemniaków nie nadają się do jedzenia. Po przejściu wielkiej wody ogrodnikom z różnych stron deklarowano pomoc. W gdańskiej dzielnicy Orunia – najbardziej dotkniętej przez lipcowy kataklizm - był Adam Kasprzyk. Jak wygląda w praktyce pomoc dla poszkodowanych gdańszczan, o tym w relacji naszego reportera:

Jelenia Góra

Dwa miesiące temu powódź bardzo mocno dokuczyła mieszkańcom jednej z dzielnic Jeleniej Góry - Maciejowej. Woda zniszczyła mieszkania ponad 20 rodzinom, część z nich straciła dorobek swego życia. W Jeleniej Górze był nasz wóz reporterski i Maciej Sas. Czy życie wróciło już tam do normy i czy powodzianie otrzymali jakieś wsparcie od państwa, o tym w relacji naszego reportera:

Żywiecczyzna

Powiat żywiecki potrzebuje ponad 22 milionów złotych. Takie są straty po tegorocznej powodzi. Najbardziej ucierpiały mosty - pond 100 nadaje się do remontu - i drogi. Blisko 120 kilometrów dróg w tym powiecie należałoby wyremontować. Woda nie oszczędziła też mieszkańców. Zalała łąki, pola uprawne, domy i zabudowania gospodarcze. Najbardziej poszkodowane gminy na Żywiecczyźnie to Łękawica, Gilowice, Jeleśnia i Węgierska Górka. Niestety, ani tamtejszy zarząd dróg i mostów, ani żadna z tych gmin nie doszukała się na swoich kontach nawet złotówki z pieniędzy obiecanych przez rząd na usuwanie skutków powodzi. Zalani mieszkańcy bezradnie rozkładają ręce:

Z mieszkańcami Żywiecczyzny rozmawiała nasza reporterka Anna Talarek.

foto Archiwum RMF

23:00