50 tysięcy dolarów za rozmowy telefoniczne kosztowały rozmowy telefoniczne przeprowadzone z aparat należącego do Billa Clintona. Telefonowano jednak nie w kwestiach wagi państwowej.

Aparat telefoniczny amerykańskiego przywódcy upodobał sobie pewien sierżant armii USA, pracujący w Agencji Telekomunikacyjnej Białego Domu. David Gilmer postanowił podzielić się kodem prezydenckiego telefonu ze swoimi znajomymi. Ci zaś nie próżnowali. W ciągu 2 miesięcy wisieli na słuchawce pierwszego telefonu w państwie, bagatelka, 9400 razy.

Na nieszczęście dla operatywnego oficera sprawa wyszła na jaw. Mężczyźnie, który wykręcił taki numer głowie państwa, grozi teraz kara do 5 lat więzienia i ćwierć miliona dolarów grzywny.