Ukraińskie służby bezpieczeństwa udaremniły w ubiegłym miesiącu próbę zamachu na prezydenta Rosji Władimira Putina - ujawnił ich szef Leonid Derkacz.

Powołując się na wypowiedź Derkacza agencja Interfax podała, że do zamachu miało dojść podczas sierpniowego szczytu przywódców byłych radzieckich republik na Krymie. Derkacz oświadczył, że przy pomocy zagranicznych wywiadów aresztowano kilka osób podejrzanych o przygotowywanie akcji. Mieli to być Czeczeńcy i kilku mieszkańców Bliskiego Wschodu - wszyscy oni zostali już wydaleni z terytorium Ukrainy.

Informacje są niezwykle skromne - rzecznik Rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony potwierdził, że Moskwa, otrzymawszy przeciek o planowanym zamachu, zaalarmowała Kijów. Ukraińskie i rosyjskie służby specjalne wspólnie zajęły się wówczas sprawą bezpieczeństwa rosyjskiego prezydenta.

Miejscowi obserwatorzy sceptycznie odnoszą się do rewelacji Derkacza. Najbardziej dziwi ich to, że czterech zatrzymanych Czeczenów po prostu "wydalono poza granice państwa".

Na podstawie enigmatycznych wypowiedzi przedstawicieli obu służb można się domyślać, że chodziło jedynie o groźby, a nie o próbę prawdziwego zamachu. Przeciek o próbie zabicia Putina pojawił się jeszcze przed wyborami prezydenckimi, jednak wtedy obserwatorzy uznali, że jest to znakomite posunięcie propagandowe.

Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF FM, Andrzeja Zauchy:

16:45